Pierwsza drużyna
Pożegnania i powroty
Po czternastu udanych sezonach w Garbarni zawodnikiem „Brązowych” przestał być Krzysztof Kalemba, przez wiele lat ich mentalny lider i kapitan drużyny. Prezes Jerzy Jasiówka w otoczeniu wiceprezesów: Marka Siedlarza i Grzegorza Bartosza wręczyli Krzyśkowi okolicznościowe suweniry, fani Garbarni również nie zapomnieli o swym ulubieńcu.
Drugie pożegnanie miało inny charakter. Niestety naznaczony niewyobrażalnymi rozmiarami tragedii jaka niedawno rozegrała się na Zakrzówku, gdzie stąd do wieczności zabrała nam bramkarza Szymona Wolaka. Miał ledwie 14 lat i całe życie przed sobą. Cisza trwała przez symboliczną minutę, zrobiło się przeraźliwie smutno. Straszny żal…
Inauguracji drugoligowego sezonu towarzyszyła upragniona zmiana miejsca akcji. Znów jesteśmy na Rydlówce, tu czujemy się najlepiej, bo u siebie. O pomyślnym starcie marzył każdy. Nowy sztab trenerski z Łukaszem Surmą na czele, skrojona w niemal całkiem nowym garniturze drużyna, kibic, który zawsze chce być wierny… Świadomość, jak ciężkie wyzwanie czeka „Garbarzy” w nowym sezonie jest powszechna. Tym bardziej warto wspólnie pomyśleć o kredycie zaufania. Najlepiej długoterminowym, choć przecież nie na lata całe.
Że będzie piekielnie ciężko – chyba nikt nie miał wątpliwości. A bardzo szybko, zaledwie w 7. minucie, zrobiło się jeszcze ciężej. Chwilę wcześniej od pierwszego gwizdka bardzo aktywny Kuczak dograł do Szewczyka, ten nie trafił do celu. Dosłownie za moment było 0:1. Próba wyekspediowania piłki przez Masiudę okazała się nieudana, po strzale Wojciechowskiego futbolówka rykoszetowo zmieniła parabolę lotu i wpadła do siatki.
Otworzył się rozdział pod tytułem „błędy własne”. Musiała wzbudzić obiekcje nader ryzykowna zabawa z piłką na własnym przedpolu (13. minuta), trzeba było bić na alarm, gdy po kolejnej stracie „Garbarzy” i błyskawicznym rozprowadzeniu akcji przez Wojciechowskiego znalazł się w idealnym położeniu Goliński, lecz zmarnował tę wyborną okazję.
Czym w tej fazie meczu zrewanżowała się Garbarnia? Przykuło uwagę dystansowe uderzenie w wykonaniu Kuczaka (nieco nad celem) oraz krótko przed pauzą efektowny drybling Szewczyka, który jednak został w ostatniej chwili zablokowany. Osobiście przypadła mi do gustu programowa uporczywość w operowaniu piłką. To niewątpliwie dobry kierunek. Szkopuł jednak w tym, że do ostatniego kwadransa meczu niewiele z tego wynikało.
Górnik, co nie dziwi w ogóle, był dojrzalszym zespołem. Grał konkretniej. W kilku sytuacjach po przerwie dała o sobie znać lewa noga Korczakowskiego, pokazał się Stasiak, to samo odnosiło się do Mackiewicza, zaś inne niebezpieczeństwo na przedpolu Garbarni zdołał zneutralizować Kujawa. Im jednak bliżej końcowego gwizdka, tym narastała determinacja „Brązowych”. Bardzo dobrze znieśli trudy spotkania. Choć grał krótko, na własnym przedpolu z interesującej strony pokazał się Duda. Słoma zaczął wygrywać pojedynki „jeden na jeden”, co wcześniej nie stanowiło normy. I Rojek między słupkami bramki Łęcznej wcale nie musiał być absolutnym panem sytuacji.
Dobrą okazję miał Szewczyk, coraz groźniejsze stawały się akcje oskrzydlające. Aż wreszcie, a była już 89. minuta spotkania, Wyjadłowski mógł śmiało uratować remis. W podbramkowym tłoku wprawdzie oddał strzał głową, ale zamiast upragnionego gola mieliśmy skuteczną interwencję bramkarza.
Bądźmy cierpliwi, choć punktu na dobry początek niewątpliwie szkoda.
Garbarnia Kraków – Górnik Łęczna 0:1 (0:1)
Bramka: 7′ Wojciechowski
Garbarnia: Kozioł – Kujawa (80′ Duda), Masiuda, Jurkowski (64′ Marszalik), Mruk – Kuczak, Włodyka (73′ Kołbon) – Kowalski, Szewczyk, Słoma – Feliks (62′ Wyjadłowski)
Górnik: Rojek – Orłowski, Baranowski, Pajnowski, Leandro – Korczakowski (83′ Szczerba), Tymosiak – Goliński (90′ Lewandowski), Stromecki, Stasiak (71′ Mackiewicz) – Wojciechowski (88′ Banaszak)
Żółte kartki: Feliks, Masiuda – Korczakowski, Tymosiak
Sędzia: Mateusz Jenda (Warszawa)
(JC)