Klub
Karta historii: Powrót. Rok 1938
Kolejny artykuł z serii #KartaHistorii opisuje powrót Garbarni na najwyższy szczebel rozgrywkowy w 1938 roku. Zapraszamy do lektury.
Dzisiejszy artykuł jest logiczną kontynuacją poprzedniego, który traktował o niespodziewanym spadku Garbarni z Ekstraklasy w 1937 roku. Napisałem „niespodziewanym” ponieważ dla sportowego Krakowa był to prawdziwy szok. Praktycznie do końca feralnego sezonu nikt z dziennikarzy, kibiców i sympatyków podwawelskiego futbolu nie wierzył w możliwość opuszczenia Ligi przez Brązowych. A jednak stało się to faktem…
Różnie reaguje się w klubach na porażkę kardynalną, jaką z całą pewnością jest spadnięcie w hierarchii futbolowej o szczebel niżej. Jeśli z tego powodu kończy się źródło finansowania lub wyczerpuje formuła działania i włodarze klubowi popadają w niemożność rozsądnego zapobiegania kryzysowi, może to dla owego zespołu zakończyć długimi latami stagnacji i popadania w coraz większą ruinę. Całe szczęście do rozgrywek roku 1938 Garbarnia przystąpiła z całkowicie innym nastawieniem. Brązowi byli jak podrażniony, wygłodniały rekin chcący wszystkich przeciwników będących w zasięgu jego łowiska rozszarpać na drobne kawałeczki (podobnego, bojowego nastawienia szczerze życzę współczesnej drużynie).
Czy coś zapowiadało tak spektakularny rajd przez klasę okręgową, a później wielostopniowe kwalifikacje do Ekstraklasy? Raczej nie. Zespół opuścili przecież legendarni współtwórcy mistrzostwa Polski Karol Pazurek (odszedł do Polonii Warszawa) i Otto Riesner (do Fabloku Chrzanów). Mogę w tym miejscu pokusić się o twierdzenie, że mimo tego faktu liczba Pazurków w przedwojennej Garbarni musiała się zgadzać bowiem w zespole pozostał brat Karola Józef…
Odświeżony skład przystąpił do rozgrywek z mocno dostrojonymi celownikami. W pierwszym meczu rozgromił Nadwiślana Kraków 5:0. Później nie było jakoś znacząco gorzej. Zwycięstwo nad groźnym Fablokiem Chrzanów (3:2) i robicie sąsiadki Korony (5:0) oraz Grzegórzeckiego (7:0) to najlepsze przykłady dla zobrazowania przewagi nad pozostałymi rywalami drużyny z Ludwinowa. Efekt? Zdecydowane pierwsze miejsce, 21 punktów na koncie, stosunek bramkowy 31 zdobytych i 9 straconych, wreszcie finalnie prawo do pojedynku z mistrzem ligi okręgowej Związkiem Strzeleckim Chełmek. Do dalszej rundy kwalifikacji awansowała Garbarnia zapewniając sobie to, już po pierwszym ze spotkań bijąc Chełmek 6:0. W rewanżu Brązowi minimalnie przegrali (1:0), ale różnica bramek była bezdyskusyjnie po stronie ludwinowian.
Kolejnym etapem walki o Ekstraklasę były rozgrywane w czterech grupach turnieje międzyokręgowe. Garbarze trafili do III grupy wraz z Rewerą Stanisławów, Dębem Katowice i Czarnymi Lwów. Brązowi w tej serii gier ulegli przeciwnikowi tylko raz (przegrana w Katowicach 6:1), notując poza tym meczem same zwycięstwa. Daleka i kręta droga do Ekstraklasy zdawała się już kończyć, a jej złote bramy były na wyciągnięcie ręki. Pozostawało jedynie wygrać grupę finałową…
Brązowi rywalizowali w niej ze Śląskiem Świętochłowice, Union-Touring Łódź i Policyjnym Klubem Sportowym z Łucka. Tutaj również nie było wątpliwości, kto jest najlepszy. Poza wpadką w Łodzi zanotowali same zwycięstwa. A ostatnie kompletnie demolujące przeciwnika. Napiszę w ten sposób… Wygrana 9:0 ze Śląskiem Świętochłowice…
W ten oto sposób Garbarnia niczym huragan wyrywający opierające mu się drzewa, przeszła przez rozgrywki roku 1938. Nie było żadnych wątpliwości kto zasłużył na Ekstraklasę. Szkoda tylko, że nadchodził rok 1939, który zdmuchnął z mapy świata spokój i pozorne bezpieczeństwo…
Norbert Tkacz „Niezwykłe Opowieści Sportowe”