Klub
Karta historii: Rok 1930. Niespodziewany pogrom Wisły
Dziś razem z Norbertem Tkaczem wracamy wspomnieniami do roku 1930 i meczu z Wisłą Kraków. „Brązowi” pokonali wówczas w Ekstraklasie derbowego rywala aż 6:1. Zapraszamy do lektury.
Rok 1929 zakończył się dla Garbarni „prawie” mistrzostwem Polski w piłce nożnej. Po szalonych grudniowych rozstrzygnięciach na polskim tronie futbolowym zasiadła jednak Warta. Nie wdając się w analizę tych wydarzeń, nie to jest tematem tego artykułu, po drugim miejscu w Ekstraklasie oczekiwania na Ludwinowie, dotyczące sezonu 1930 były ogromne. Umysły tysięcy kibiców, niczym piec hutniczy rozgrzewała myśl o najwyższym piłkarskim celu jaki można sobie było wyobrazić. Brązowych interesować miała tylko i wyłącznie walka o mistrzostwo kraju. Zresztą, prasa sportowa, wtórowała krakowianom w tych przewidywaniach.
Jednak życie bywa przewrotne, a oczekiwania nie zawsze stają się faktami. Rok 1930 przyniósł brązowej części Krakowa ogromne rozczarowanie, a na walkę o najwyższe cele trzeba było poczekać do pamiętnego roku 1931. Przed rozpoczęciem rozgrywek ligowych nic nie wskazywało na to, jak źle rozpoczną sezon piłkarze z Ludwinowa. Zwłaszcza, że atmosfera w drużynie była wspaniała. Na początku marca 1930 roku Karol Pazurek, który pojawił się w klubie rok wcześniej, zawarł związek małżeński z Teklą Mazgajówną. Oczywiście na uroczystości zjawili się także jego koledzy z drużyny.
Jednak sportowo sezon rozpoczął się fatalnie. Porażki z Warszawianką (3:1), ŁKS-em (5:1), Wisłą (3:1) i Cracovią (2:1) rozwiały niczym gwałtowny huragan sny o mistrzostwie. Dość napisać, że cała pierwsza runda rozgrywek wyglądała koszmarnie. Pierwsze punkty znalazły się na koncie Garbarzy dopiero 4 maja po remisie na własnym stadionie z Polonią Warszawa. Po pierwszej części sezonu Brązowi zajmowali odległe dziesiąte miejsce.
Cale szczęście druga runda wyglądała zupełnie inaczej. Efektem mobilizacji zespołu były zwycięstwa z Ruchem Hajduki Wielkie (4:3), Legią Warszawa (3:2) i ŁTSG Łódź (4:1). Ten tryumfalny marsz w górę tabeli przerwała dopiero drużyna Czarnych Lwów zwyciężając Brązowych na własnym stadionie 2:1.
Po tej niespodziewanej porażce, ale mając jeszcze w głowach poprzednie zwycięstwa Garbarnia udała się na stadion Wisły Kraków, aby 7 września 1930 roku rozegrać kolejne ligowe derby stolicy Małopolski. Dla gospodarzy miał to być niezwykle istotny mecz. Biała Gwiazda w roku 1930 prezentowała się znakomicie, cały czas tocząc realną walkę o mistrzostwo Polski. Tak zapowiadał to spotkanie Ilustrowany Kuryer Codzienny: „Drużyna Wisły wystąpi obecnie w swym najsilniejszym składzie z Balcerem w linji ataku, pragnąc za wszelką cenę uzyskać dwa punkty, które jej dla utrzymania się w dalszym ciągu w szeregu pretendentów do tytułu mistrzowskiego są, konieczne. Oczekiwać należy przeto niezwykle emocjonującej walki, która ściągnie liczne rzesze publiczności”.
Z publicznością dziennikarz się nie pomylił. Na trybunach zasiadło około 5 tysięcy kibiców. Za to jeśli chodzi o walkę sportową, przewidywania żurnalisty, mam takie wrażenie, rozminęły się z rzeczywistością całkowicie. I nie tylko chodzi tu o brak Mieczysława Balcera w składzie Wisły…
W wydawanym w Katowicach tygodniku „Sport” tak opisano to co działo się na boisku: „Najśmielszy entuzjasta Garbarni — zwłaszcza po jej porażce z Czarnymi nie przypuściłby, że Garbarnia potrafi tak bezapelacyjnie położyć na obydwie łopatki tak twardego przeciwnika, starego rutyniarza w bojach mistrzowskich. A przyznać należy, że Garbarnia nie tylko zasłużenie wygrała, ale że mogła wygrać nawet w wyższym stosunku. Wynik bowiem do przerwy winien był być bezwarunkowo wyższy”.
Wszystko to prawda ponieważ wobec niespodziewanej przewagi Garbarze prowadzili tylko 2:1 po bramkach Gustawa Batora (już w 4 minucie) i Karola Pazurka (35 minuta). Dla Wisły trafił Stanisław Czulak (13 minuta). Druga część spotkania to całkowita dominacja Brązowych. Drużyna Wisły praktycznie przestała istnieć na boisku. A Garbarze? Ci postanowili się nie zatrzymywać i zapakowali swoim przeciwnikom jeszcze cztery gole. Józef Smoczek, po raz drugi Karol Pazurek, Marian Nagraba i również po raz drugi Gustaw Bator. Właśnie Ci zawodnicy wpisali się w drugiej połowie na listę strzelców. Nikt w Polsce nie spodziewał się takiej dominacji drużyny z Ludwinowa. Ilustrowany Kuryer Codzienny donosił: „Niedzielne zawody dwu drużyn krakowskich na boisku Wisły zakończyły się sensacyjnym, nieprzewidywanym wynikiem, który należy do największych niespodzianek w tegorocznem mistrzostwie Ligi”. I nie ma co się temu dziwić. Wynik 6:1 dla Garbarni mówił sam za siebie.
Pomimo tak pięknego zwycięstwa starty punktowe z pierwszej rundy były zbyt duże aby dogonić czołówkę tabeli. Brązowi na koniec sezonu zajęli bezpieczne szóste miejsce. Pokonana w tamtym pamiętnym meczu Wisła zdobyła tytuł wicemistrza Polski…
Norbert Tkacz „Niezwykłe Opowieści Sportowe”