Klub
Karta historii: Zdzisław Russer. Człowiek który pokonał czas
Dziś w cyklu #KartaHistorii ponownie przyglądamy się piłce ręcznej na Garbarni. Zapraszamy do zapoznania się z postacią Zdzisława Russera, który w 1928 roku stworzył sekcję piłki ręcznej, a pózniej związany był z „Brązowymi” przez wiele, wiele lat.
Kto choć trochę nie lubi szczypiorniaka? Czy jest ktoś, kto nie szanuje zawodniczek lub zawodników biegających w pocie czoła po parkietach hal i walczących do ostatka, żeby wpakować piłkę do bramki swojemu przeciwnikowi? Czy jest ktoś kto nie podziwia ich siły, bo przecież wiemy o tym, że w przeciwieństwie do piłkarzy nożnych, których przewraca na murawę powiew wiatru, szczypiornistów może powalić tylko coś naprawdę poważnego, na przykład wydłubane oko…
Piszę o tym nie bez kozery. Dzisiaj wszak zaczynają się mistrzostwa świata w piłce ręcznej. W dodatku dla Polaków będzie to turniej wyjątkowy. Oto pierwszy raz w historii jesteśmy współgospodarzami (ze Szwecją) tego rodzaju wydarzenia. Oczywiście wszyscy życzymy sobie nawiązania do pięknych występów kadry narodowej sprzed kilku lat, lecz miejmy świadomość, że trzeba obowiązkowo uzbroić się w kilogramy cierpliwości i żelaznych nerwów.
O szczypiorniaku w Garbarni miałem już przyjemność pisać. W październiku zeszłego roku rozmawiałem z Brązowymi weteranami tej dyscypliny, czyli panami Stanisławem Szumerą, Zbigniewem Koczurem i Stanisławem Włodarczykiem. Oczywiście do zapoznania się z tekstami na ten temat (i nie tylko) nieustająco Państwa zapraszam. W rozmowie z wymienionymi wyżej Garbarzami pojawiło się jednak nazwisko, które każdy z nich wymawiał z ogromnym szacunkiem. Nazwisko, które jak mnie zapewniali powinno był zapamiętane przez każdego sympatyka klubu z Ludwinowa. Nazwisko człowieka, który piłkę ręczną na ulicy Barskiej stworzył i który wydaje się, że swoją aktywnością zwyciężał z przemijającym nieubłaganie czasem.
Osobą tą był Zdzisław Russer. Urodził się 28 sierpnia 1910 roku i mieszkał na ulicy Mieszczańskiej w Dębnikach. Kiedy popatrzy się na plan miasta od razu rzuca się w oczy, że ulica ta jest położona dosłownie o rzut beretem od byłego Parku Sportowego Garbarni. Podobno od powstania klubu on i jego rodzina byli kibicami Brązowych, jednak jego droga sportowa na początek poprowadziła go do drużyny ręcznej Wawelu Kraków. Musiał być tam wyróżniającym się zawodnikiem, ponieważ został wybrany na kapitana zespołu. Żeby była jasność, opisuję teraz szczypiorniaka zupełnie innego niż gra, do której jesteśmy przyzwyczajeni. Po pierwsze nie grano w halach, a na tych samych boiskach co futboliści. Po drugie, podobnie było również było z ilością zawodników na placu gry. W tamtych czasach rywalizowało po każdej stronie jedenastu graczy.
Taką właśnie piłkę ręczną zdecydował się tworzyć w 1928 roku w Garbarni Zdzisław Russer. I trzeba dobitnie napisać, że żaden wiatr historii, choćby wiał ze straszliwą siłą nie był w stanie zawrócić go z obranej drogi. Towarzyszył swojej drużynie jako zawodnik, trener i działacz przez dziesięciolecia i nie zmogła go żadna epoka historyczna. Był przy szczypiornistach Garbarni w okresie przedwojennym, był w czasie okupacji hitlerowskiej, przeżył szaleństwo stalinizmu, Gomułkę i pusty sukces gospodarczy Gierka. Dożył obalenia komunizmu i zmarł w Krakowie w roku 1999.
Proszę sobie wyobrazić. Pierwsze bramki dla Brązowych zdobywał w roku 1928, a ostatnie w lidze w sezonie 1963. Choć i tak końcowe występy zawodnicze zanotował w 1968 roku, kiedy reprezentował drużynę Małopolski w meczu oldboyów z kadrą Śląska i w roku 1970 w spotkaniu z okazji 25-lecia katowickiego AZS-u.
Sport był jego życiem, a on sam uprawiał oprócz piłki ręcznej, koszykówkę i siatkówkę. Organizował i trenował również sekcję hokeja na trawie. Kiedy jedenastoosobowy szczypiorniak odchodził do historii ustępując pola dzisiejszemu siedmioosobowemu poświęcił się wioślarstwu. Tak, to był człowiek, którego zatrzymać nie mogło nic.
Oficer wojska polskiego, budowniczy Nowej Huty, organizator, sportowiec, społecznik, wreszcie zapalony pszczelarz i myśliwy. Syn Aleksander wspomina, że Zdzisław miał tysiąc pomysłów na minutę i do końca życia był nadzwyczajnie aktywny…
Wszystko to co napisałem jest tylko krótkim wspomnieniem człowieka, który przeskakiwał epoki historyczne niczym biegacz przez płotki, a energią zgromadzoną w sobie mógł obdzielić pół Krakowa. Pamiętajmy zatem o Zdzisławie Russerze, Garbarzu którego czas się nie imał…
Norbert Tkacz „Niezwykłe Opowieści Sportowe”