Klub

Roller coaster czyli Garbarnia w połowie lat 80-tych

,

Dziś w ramach historycznego cyklu publikacji przyjrzymy się, jak wyglądała sytuacja Garbarni w latach 80.

Sezon 1982/83 był dla Garbarni nadzwyczaj udany. Pechowo nie udała się sztuka awansu do II ligi, ale drużyna walczyła do ostatniego meczu w sezonie. Dramatyzm związany z tą sytuacją był nieprawdopodobny. O wszystkim decydował mecz z faworytem Victorią Jaworzno. Było to ostatnie spotkanie sezonu, a Garbarze żeby odnieść sukces musieli je koniecznie wygrać. 19 czerwca 1983 roku w Jaworznie Brązowi stoczyli jeden z tych meczów, które przeszły do historii klubu. Niestety mimo niesamowitych szans i wprost heroicznych starań po 90 minutach gry na tablicy wyników widniało remisowe 1:1. Awansowała Victoria. Bramkę strzelił dla krakowian Wiesław Florków. Ciekawostką jest to, że właśnie w tym sezonie zawodnicy z Ludwinowa pierwszy raz w swojej historii zagrali z nazwiskami na koszulkach.

Czasy były kryzysowe. Na półkach sklepowych zalegał przeważnie tylko ocet, a po kawę (kiedy się tylko pojawiła) ustawiały się olbrzymie kolejki tworzone przez całe, wielopokoleniowe rodziny. Ot, takie czasy, całe szczęście słusznie minione.

Jednak w Garbarni nastroje były dobre. Po tak udanych sezonach wydawało się, że kryzys został zażegnany, a najgorsze czasy przeminęły z wiatrem. Jakże srogo się jednak mylili ci patrzący w przyszłość pozytywnie. Już rok 1985 przyniósł walkę do ostatniej kropli piłkarskiego potu, ale nie o spodziewany awans, a o utrzymanie się w III lidze. Sytuacja była zła, lecz szansą na uratowanie ligowego bytu był mecz z Czarnymi w Jaśle. Okazało się, że spotkanie to nie było dreszczowcem, ale raczej horrorem, tyle, że z dobrym dla nas zakończeniem. Pewny już spadkowicz z Jasła do przerwy prowadził 2:0, a tylko i wyłącznie zwycięstwo mogło uratować przyjezdnych. W niesamowitych okolicznościach Brązowym w drugiej połowie udało się strzelić trzy bramki (ostatnia padła na osiem minut przed końcem spotkania) i całe Podgórze mogło odetchnąć z ulgą.

W sezonie 1986/87 wprowadzono pewną nowinkę jeśli chodzi o punktowanie. Otóż zaczęto przyznawać trzy punkty za zwycięstwo trzema bramkami, a przegrywającą w ten sposób drużyna traciła punkt. Niby system ten miał uatrakcyjnić rozgrywki, ale też stworzyło to pole do różnego rodzaju kombinacji. Tak, czy inaczej nie zmieniło to ogólnej sytuacji klubu. Na koniec sezonu zajął on bezpieczne szóste miejsce. Inaczej sprawa wyglądała już rok później. Po wspaniałych grach Garbarnia parła jak lodołamacz w stronę II ligi. Parła jednak do czasu. Konkretnie rzecz ujmując do czasu meczu z Zelmerem Rzeszów. W obecności wielkiej jak na owe czasy publiki (2 500 kibiców) niespodziewanie Brązowi przegrali w stosunku 1:0. Tych punktów właśnie zabrakło do awansu. Trzeba było cieszyć się z drugiego miejsca.

Wizytowałem niedawno wesołe miasteczko w Parku Śląskim. Przyznam, że teraz z pewną niepewnością korzystałem z uroków tego miejsca. Kiedyś, kiedy byłem młodszy nie zastanawiając się ani chwili wskakiwałem w najszybsze wagoniki kolejek górskich. Oczy wychodziły z orbit, włos się rozwiewał a człowiek był z tego faktu wprost niebiańsko szczęśliwy. Zapytacie pewnie dlaczego tutaj akurat to wspominam? Odpowiedź jest prosta i niestety banalna. Chodzi o parabolę. Wyświechtane porównanie. Choć w tym wypadku nadzwyczaj trafne. Bo historia Garbarni zwłaszcza w latach 80tych to nic innego jak zabójczy roller coaster, który potrafi być na górze, po to, by w ciągu ułamków sekundy zamiatać kurz tuż przy ziemi…

Norbert Tkacz „Niezwykłe Opowieści Sportowe”

I drużyna

II drużyna

Drużyny młodzieżowe