Klub
K. Kostrubała: Przez ten czas mocno zżyłem się z Garbarnią
Karol Kostrubała w brązowo-białych barwach występował od 2013 roku, rozgrywając w tym czasie 155 oficjalnych spotkań. Z „Brązowymi” cieszył się z awansów do drugiej oraz pierwszej ligi. Po niecałych ośmiu latach spędzonych przy ul. Rydlówka 23 postanowił zakończyć karierę piłkarską, lecz nie rozstaje się z Klubem. Zapraszamy na wywiad z nowym skautem Garbarni, w którym nie zabraknie wspomnień z ostatnich lat, a także planów na przyszłość.
Trafiłeś do Garbarni w 2013 roku po występach w Motorze Lublin. Czy dołączając do drużyny myślałeś, że przygoda w Krakowie potrwa tak długo i zwiążesz się z „Brązowymi” na lata?
Będąc zawodnikiem Cracovii, gdy nie mogłem liczyć na regularną grę i borykałem się z urazami pojawił się temat wypożyczenia do Garbarni. Niestety wówczas nie doszło ono do skutku. Gdy skończył się mój kontrakt w Cracovii otrzymałem ofertę z Motoru Lublin, gdzie został mi przedstawiony bardzo ambitny projekt, na który się zdecydowałem. W wieku 25. lat stwierdziłem, że czas wrócić do Krakowa. Wraz ze wspólnikiem planowaliśmy otworzyć tutaj biznes. Stwierdziłem, że już wystarczy jeżdżenia po całej Polsce, a z Krakowem wiązałem swoją przyszłość, ponieważ zamierzałem tutaj zamieszkać na stałe. W Garbarni spędziłem praktycznie osiem lat, z małą półroczną przerwą po spadku do trzeciej ligi, lecz trener Mirosław Hajdo pozwolił mi wrócić do drużyny i od tamtej pory jestem w klubie cały czas.
Z Garbarnią na koncie masz awanse do drugiej i pierwszej ligi. Szczególnie ten drugi był historycznym sukcesem Klubu, który po 44. latach zameldował się na zapleczu ekstraklasy. Co szczególnie utkwiło w Twojej pamięci?
Na pewno mocno zapamiętałem awans z trzeciej ligi do drugiej, ponieważ był on najtrudniejszy do zrealizowania. Także mecz barażowy w Poznaniu z Wartą w 2016 roku, gdzie moim zdaniem sędzia skrzywdził naszą drużynę, dyktując rzut karny dla gospodarzy w ostatniej minucie meczu. W kolejnym sezonie do ostatnich kolejek toczyliśmy zaciętą bitwę z Motorem Lublin, który był bardziej awizowany do awansu, niż Garbarnia. Nasza drużyna często była traktowana przez postronnych obserwatorów po macoszemu, a wcale tak być nie powinno. Garbarnia to klub z bogatą historią i bardzo dobrą bazą treningową. Nie mogę także zapomnieć o dwumeczu barażowym z Pogonią Siedlce, z którego wyszliśmy zwycięsko i zameldowaliśmy się w Fortuna 1 Lidze.
Pierwsze spotkanie rozegrane w Krakowie zakończyło się remisem 1:1 i wydawać by się mogło, że lekką przewagę przed rewanżem mieli Wasi rywale. Z jakim nastawieniem jechaliście na mecz z Pogonią?
Byliśmy w bardzo dobrej formie. Mecz u siebie pokazał, że możemy awansować. Ja akurat przebywałem na ławce rezerwowych, ponieważ wracałem do pełnej dyspozycji po urazie stawu skokowego. Pogoń nie miała za bardzo argumentów, aby przeszkodzić nam w awansie. Myślę, że pojechaliśmy na rewanż jak po swoje. Na pewno był on zasłużony. Dla całej szatni, która była ze sobą bardzo zżyta była to ogromna nagroda. Mieliśmy bardzo dobrą atmosferę. Można powiedzieć, że byliśmy i jesteśmy do tej pory jak rodzina. Życzę obecnemu zespołowi i sztabowi trenerskiemu, żeby stworzyli podobną drużynę pod tym kątem. Śmiało mogę przyznać, że w lepszej szatni nie byłem.
W barwach Cracovii miałeś możliwość wystąpić na najwyższym poziomie piłkarskim w Polsce, lecz awans Garbarni do pierwszej ligi dał możliwość pokazania się na zapleczu Ekstraklasy. Czy zasilając szeregi „Brązowych” myślałeś, że zagrasz na tym szczeblu rozgrywek?
Myślę, że nikt się nie spodziewał, że Garbarnia zagra w pierwszej lidze. Ja także. Wraz z drużyną zawsze kierowaliśmy się zasadą, że podchodzimy do każdego kolejnego meczu, aby wygrać. Nie było nie wiadomo jakich aspiracji, a my sami dobrą postawą budowaliśmy sobie cele.
Z perspektywy czasu jakbyś podsumował sezon 2018/2019, który zakończył się spadkiem z Fortuna 1 Ligi. Dlaczego nie udało się pozostać na tym poziomie?
Niestety spadliśmy z hukiem. Trzeba uderzyć się w pierś, ponieważ my jako zawodnicy mieliśmy największy wpływ na wydarzenia boiskowe. Trochę związane było to ze słabym startem. Dość późno zakończyliśmy poprzedni sezon, później mieliśmy dwumecz barażowy, a podczas przygotowań intensywne treningi. Trener chciał nas bardzo dobrze przygotować do rundy jesiennej. Z tego co wiem trener Hajdo zakładał sobie słabszy początek, lecz trzeba powiedzieć, że pierwsze wrażenie jest najważniejsze. Utarło się, że Garbarnia jest słaba i przegrywa, a większość klubów tak podchodziła do spotkań z nami. Tak naprawdę w wielu meczach mieliśmy przewagę, lecz nie przekładało się to na bramki i zdobycz punktową. Może brakło też trochę cierpliwości zarządu, aby dać trenerowi Hajdo zimowy okres przygotowawczy. Jak pokazały wcześniejsze sezony, zawsze notowaliśmy niezłe rundy wiosenne. To, że nie graliśmy u siebie, a na Stadionie Miejskim im. Henryka Reymana także miało duży wpływ. Mimo, że płyta była bardzo dobrze przygotowana, to byliśmy przyzwyczajeni do gry na nieco mniejszym boisku. Zazwyczaj chcieliśmy prowadzić grę, wymienialiśmy dużą liczbę podań, ale jedna kontra rywali powodowała, że to oni zwyciężali. W 2. lidze, gdy ktoś straci piłkę w newralgicznym punkcie to jest jeszcze szansa uratować sytuację. Na zapleczu ekstraklasy zazwyczaj takie straty kończyły się bramkami.
Czy widoczna była różnica pomiędzy organizacją meczów i otoczką pomiędzy pierwszą, a drugą ligą?
Dało się dostrzec bardzo dużą różnicę. Zarówno jeśli chodzi o oprawę meczów, ich transmisje przez telewizję Polsat, pomeczowe wywiady, ale także infrastrukturę klubów. W pierwszej lidze murawy są na bardzo dobrym poziomie, praktycznie nie było słabej płyty. W drugiej lidze różnie z tym bywa.
Przez osiem lat spędzonych w Garbarni mocno zżyłeś się z Klubem. Czym dla Ciebie jest Garbarnia?
Nie chcę mówić, że Garbarnia jest dla mnie drugim domem, ponieważ jest to zbyt oklepane. Mogę powiedzieć, że nie wyobrażam sobie gry w innym klubie. Gdybym miał teraz iść gdzieś indziej, do innej szatni, innego klubu to nie widzę się w takiej roli. Garbarnia jest dla mnie bardzo ważna. Przez ten czas zżyłem się bardzo mocno z pracownikami klubu, zawodnikami, z którymi miałem przyjemność dzielić szatnię.
Cieszę się, że Klub cały czas się rozwija, szczególnie pod kątem marketingowym. Garbarnię można zobaczyć tak naprawdę wszędzie. Myślę, że tego brakowało wcześniej. Szkoda, że teraz ludzie nie mogą przychodzić na stadion, bo efekty tej pracy byłyby widoczne zapewne gołym okiem. Mam nadzieję, że to dalej będzie zmierzało w tym kierunku, a coraz więcej ludzi będzie przychodzić na stadiony w momencie, gdy będzie to możliwe. Liczę również, że drużyna będzie notowała dobre wyniki.
Spotkanie z Resovią w lipcu ubiegłego roku było dla Ciebie ostatnim w barwach „Brązowych”. Nabawiłeś się wtedy urazu kolana. Jak wygląda teraz Twoja sytuacja zdrowotna? Jakie są Twoje plany sportowe?
Jestem pół roku po zabiegu, czyli teoretycznie powinienem wchodzić do pełnego treningu. Szczerzę to trochę się obawiam, ponieważ był to mój drugi zabieg na to kolano. Wcześniej dwukrotnie miałem wycinaną łąkotkę, a także operację na stopę. Mam już 33 lata i stwierdziłem, że teraz jest ten czas, aby powiedzieć dość i skoncentrować się na czymś innym. Mam małego syna, chcę z nim pograć w piłkę, jeździć na nartach, być aktywnym. Nie chciałbym pluć sobie później w brodę, że wróciłem do profesjonalnej piłki i nabawiłem się kolejnej kontuzji, bo w tej chwili trzeba byłoby już robić przeszczep z drugiej nogi. Jak już wcześniej wspomniałem, nie widzę się w innym klubie. Stwierdziłem, że zakończę swoją przygodę z graniem w piłkę, ale zostaje w Garbarni jako skaut. Mam nadzieję, że będę budował sobie kolejną część kariery już w nieco innym wydaniu.
Na boisku, a także przy analizach meczowych spędziłeś mnóstwo godzin, z pewnością masz dobre rozeznanie dotyczące zawodników.
Gdy byłem czynnym piłkarzem to zawsze obserwowałem zawodników i zwracałem uwagę, jak toczą się później ich losy. Nieraz w głębi duszy mówiłem sobie, że ten chłopak będzie grał na poważnie w piłkę, a za jakiś czas okazywało się, że jest w wyższej lidze. Bycie skautem to specyficzna praca, kiedy trzeba znaleźć zawodnika pod daną taktykę, pozycję, z cechami, których oczekuje trener. Małopolska urodziła i urodzi jeszcze dużo talentów piłkarskich, więc trzeba po prostu szukać.
Niedawno zostałeś tatą, a po strzelonej bramce w Stalowej Woli w poprzednim sezonie wraz z drużyną ciesząc się z trafienia zrobiliście symboliczną kołyskę. Czy za kilka lat zobaczymy Twojego syna w drużynach młodzieżowych Garbarni?
Jeżeli tylko będzie chciał grać w piłkę to na pewno pierwszym wyborem będzie Garbarnia.
fot. A. Wiśniewski, P. Zapiór, U. Rymarczyk, K. Ząber