Pierwsza drużyna
Ł. Surma: Możemy być wyjątkowym Klubem
Od ostatniego ligowego spotkania Garbarni Kraków minęło już kilkanaście dni. Zapraszamy na wywiad z trenerem Łukaszem Surmą, w którym dzieli się swoimi przemyśleniami na temat ostatniego półrocza.
Jakie miał Pan wyobrażenia przed podjęciem pracy w Garbarni i rozpoczęciem rywalizacji na poziomie drugiej ligi?
– Dobrze, że miałem doświadczenie na poziomie trzeciej ligi, która także mnie zaskoczyła w pewnym stopniu. Drużyna tam występująca musi być bardzo dobrze przygotowana motorycznie, aby wygrywać mecze. Mowa tutaj m.in. o codziennym treningu, a większość zawodników pracowała lub uczyła się. Wiedziałem, że druga liga to kolejny poziom wzwyż, a także, że niektórzy muszą wykonywać inne zajęcia poza piłką nożną. Wiedziałem, że czeka mnie jeszcze trudniejsze zadanie niż w poprzednim sezonie. Niektóre mecze były bardzo ciężkie, wymagające pod względem fizycznym szczególnie pod kątem obciążenia.
Co Pana najbardziej zaskoczyło już po rozpoczęciu sezonu?
– Bardzo wyrównany poziom, małe różnice punktowe pomiędzy zespołami. Widzew Łódź, który mając kilku graczy z ekstraklasową przeszłością, na początku nie wygrywa wszystkich spotkań.
Nie jest łatwo objąć zespół po spadku z ligi. Mocna przebudowa drużyny przed startem rozgrywek, postawienie na młodych zawodników to autorski pomysł trenera Łukasza Surmy?
– Wiedziałem, że będzie to trudne zadanie. Poszliśmy obraną drogą, na której było kilka zakrętów. Po drodze niekiedy było naprawdę ciężko, cofaliśmy się, natomiast uważam, że idziemy dobrą drogą i pomału będziemy robić progres. Zawsze uważam, że po spadku drużyny musi być nowe otwarcie. Pokazuje to historia niejednego klubu, który po spadku boi się zmian i niestety często płaci za to wysoką cenę. My płaciliśmy tę cenę w niektórych meczach, jednak generalnie małymi kroczkami zmierzamy w dobrym kierunku. Patrząc na lata poprzednie wszystko w Garbarni działo się bardzo szybko. Awans do drugiej ligi, potem do pierwszej. Pewne rzeczy trzeba sobie ustabilizować. Tutaj na pewno rola pana Zarządu, który robi wszystko, aby te rzeczy ulepszyć. Moim zdaniem Garbarnia może znaleźć taką niszę w Krakowie. Powiedziałem to na pierwszym spotkaniu z drużyną. Możemy być wyjątkowym Klubem, w którym grają zawodnicy z Krakowa i okolic. Wbrew pozorom, takich klubów jest mało. Według mnie jest to słuszna droga dla Klubu. Jestem też z tego zadowolony, że idzie to w tym kierunku. Nie mówię, że wcześniej tego nie było. Spadek i chęć odmłodzenia drużyny spowodowały takie ruchy, a nie inne.
Nie licząc inauguracyjnego spotkania z Górnikiem Łęczna, Garbarnia Kraków zanotowała osiem meczów bez porażki. Czy pomyślał Pan sobie, że bardzo łatwo te punkty przychodzą?
– Absolutnie nie. Powiem szczerze, że jeśli mecz na wyjeździe z Legionovią, czy spotkania u siebie ze Stalą Rzeszów i rezerwami Lecha Poznań były zasłużonymi zwycięstwami, to remisy z Górnikiem Polkowice, czy Elaną Toruń były dosyć szczęśliwe. Prasa pisała, że jakaś seria jest podtrzymana, natomiast te spotkania nie były dobre w naszym wykonaniu. Po meczu z Elaną rozmawiałem z trenerem Arielem Jakubowskim, który mówił, że mogli wygrać i ja na konferencji prasowej z tym stwierdzeniem się zgodziłem.
Później przyszedł mecz w Łodzi z Widzewem, gdzie Garbarnia zaprezentowała się korzystnie przy pełnym stadionie.
– To jest ciężki moment, bo wszyscy cię chwalą za dobry mecz z Widzewem, natomiast za tydzień jest kolejne spotkanie. Już nikt o tym nie pamięta. To nie jest olimpiada, tylko mecze ligowe, które rozgrywane są co weekend. Widziałem w meczu z GKS-em Katowice zaangażowanie w drużynie. Chcieliśmy zagrać podobnie jak w Łodzi, lecz nie wiem czy ten mecz nas za bardzo nie ośmielił. Podobnie chcieliśmy zagrać w Krakowie z GKS-em, ale okazało się że przeciwnicy mają bardzo szybkie skrzydła, m.in. Arkadiusza Woźniaka, który w przeszłości grał na niezłym poziomie w Zagłębiu Lubin i przegraliśmy mecz.
Były też gorsze momenty w tym sezonie, jak seria czterech porażek w pięciu meczach na przełomie września i października. Jak trener musi reagować w takich momentach?
– Przede wszystkim uważam, że mogliśmy lepiej zareagować na te trzy porażki (GKS Katowice, Stal Stalowa Wola, Resovia). Myślę, że dało się to w jakiś sposób zatrzymać. Po czasie uważam, że być może któryś mecz trzeba było zagrać na remis, aby dodać drużynie pewności siebie. My trochę ośmieleni tymi pierwszymi meczami, za każdym razem chcieliśmy zmazywać plamę i wygrywać mecze. Tak w piłce niestety nie jest, że po złej serii od razu przychodzi ta dobra. Trzeba konsekwentnie budować pewność siebie. Wiedziałem, że aby znowu punktować musimy wrócić do szczelnej defensywy. Tak jak w Pruszkowie, gdzie zmieniłem trochę nastawienie zespołu, jeśli chodzi o grę od tyłu. Stworzyliśmy niewiele sytuacji, ale wygraliśmy. Statystyki mówiące o naszej grze nie były złe, nie było żadnych powodów, abyśmy zmieniali nastawienie drużyny. Nie chciałem też, aby drużyna poczuła, że wycofujemy się z pewnej ideologi, pewnej gry. Nie są to proste sprawy.
Oceniając już z perspektywy czasu domową rywalizację w Totolotek Pucharze Polski z Bytovią Bytów. Liczył Pan, że „Brązowi” lepiej zaprezentują się w krajowym pucharze?
– Na pewno liczyłem na więcej. To był mecz, który rozpoczął serię nieprzyjemnych zdarzeń. Mam sporo niedosytu po tej rundzie jako trener. Zaczęliśmy ją fajnie, zbiegło się to z porą roku, pogodą, kibice przychodzili na stadion w niezłej liczbie. Wytworzyła się pozytywna atmosfera na meczach ze Stalą Rzeszów, czy rezerwami Lecha. Kibice wręcz grali razem z nami, byli dwunastym zawodnikiem. Dało się to odczuć. Potem trochę to straciliśmy, nad czym bardzo ubolewam, bo myślę, że w tym Klubie każda osoba, która przychodzi na mecz, pracuje tutaj ma znaczenie. W meczu pucharowym z Bytovią chciałem dać szansę zagrać wszystkim zawodnikom, także tym którzy do tej pory mniej występowali. Jak pokazał mecz dokonałem za dużo zmian. Wprowadzenie zawodników, którzy nie do końca byli w rytmie meczowym nie było najlepszym wyborem.
Z czego Pan jest najbardziej zadowolony biorąc pod uwagę całą rundę?
– Jestem zadowolony, że została nam tożsamość. Po nie najlepszej serii pojechaliśmy na ostatni mecz do Rzeszowa, ale zachowaliśmy swój styl gry, nie wycofaliśmy się z gry piłką.
Na wyjeździe Garbarnia prezentuje się znacznie lepiej, niż w domowych spotkaniach. Piętnaście zdobytych punktów w dziewięciu spotkaniach w delegacji, natomiast dziesięć punktów w jedenastu pojedynkach przed własną publicznością. Z czego to może wynikać?
– Zastanawiam się nad tym głęboko. Wiedziałem o tych statystykach. Być może powodem jest podświadome zwrócenie szczególnej uwagi na obronę na wyjazdach. U siebie nastawienie jest nieco inne i właśnie dlatego musimy zbudować atmosferę, żeby kibice byli naszym dwunastym zawodnikiem. To jest bardzo ważne u siebie. Marzę o tym, abyśmy wrócili do meczów z początku sezonu, abyśmy zachęcili ludzi, żeby chodzili na Garbarnię.
Postronni obserwatorzy drugiej ligi zauważają, że Garbarnia pod Pana wodzą wypracowała sobie pewien styl gry. Długie utrzymywanie się przy piłce, wiele wymienianych podań to znak firmowy trenera Łukasza Surmy?
– Szukam na pewno swojej drogi. Przekonałem się, że trenowania nie można porównać 1:1 do bycia piłkarzem. Gdy grałem w piłkę, a szczególnie będąc młodszym zawodnikiem lubiłem styl, gdzie wymieniało się wiele podań i miało kontrolę nad spotkaniem. Im byłem starszy to zdarzało się, że wygrywaliśmy mecz, prezentując bardziej wyrafinowany futbol. Mam na myśli tutaj poczekanie na przeciwnika, skontrowanie go. Nie mogę całkowicie powiedzieć, że ten styl, który aktualnie prezentujemy będzie naszym na zawsze. Szukam balansu między obroną, a atakiem. Faktem jest, że nie lubię jeśli obrońca ma dobrą pozycję i posyła piłkę w trybuny. Nie lubię także, gdy zawodnik ma przed sobą przestrzeń i nie naprowadza na przeciwnika robiąc przestrzeń innym, czy gdy skrzydłowy ma sytuację jeden na jeden i nie próbuje dryblingu.
W wielu meczach Garbarnia grała ładnie dla oka, jednak brakowało klarownych sytuacji, czy skuteczności pod bramką rywala. Czy jest to jeden z elementów, który będziecie chcieli poprawić zimą?
– Jest coś w tym na pewno. Druga połowa w Łęcznej, gdzie wszyscy chwalili nas za grę, posiadanie piłki, natomiast tych sytuacji było mało. Będziemy nad tym pracować, ale nie można tylko szlifować skuteczności w czasie okresu przygotowawczego. Do pola karnego trzeba tę piłkę doprowadzić, a żeby ona się tam znalazła, trzeba być dobrze przygotowanym fizycznie i taktycznie. Widzę u napastników i ofensywnych graczy dużą chęć rozwoju, ja też się przy nich uczę, bo całą karierę grałem w środku pola. Czasem widzę, że można byłoby inaczej poruszać się z przodu, w inny sposób dogrywać piłki, jednak nie jest to takie łatwe.
W Rzeszowie „Brązowi” odnieśli bardzo ważne zwycięstwo, stwarzając sobie wiele podbramkowych sytuacji.
– Musimy dążyć do tego, że gdy prowadzimy jedną bramką to potrafimy w dalszym ciągu utrzymać swój styl gry do końcowego gwizdka. To jest bardzo trudne. Jako młody zawodnik również miałem z tym problemy. Wówczas włączała się panika, a nie „zimna głowa”. Wtedy przestaje się myśleć o grze, komunikacji, tylko o prostych środkach, które nie zawsze w takim momencie przynoszą efekty. Sztuką jest, aby przez całe 90 minut prezentować swoją grę, co nie ukrywam jest moim celem. Ostatnie 20 minut w Rzeszowie było nerwowe. Pocieszające jest to, że była ogromna charyzma i charakter całej drużyny.
– Są to zawodnicy młodzi i mam nadzieję, że nadal będą się rozwijać. W tych sytuacjach, gdzie jest ciasno w polu karnym będą zachowywać się coraz lepiej. Powtarzam, że piłka jest okrutna. Trzeba cały czas pilnować defensywy i możliwości zdobycia bramki. Nie można tego odpuścić.
Atmosfera po zwycięstwie w ostatnim tegorocznym spotkaniu była niesamowita. Jak tak szybko, po tak dużych zmianach udało się scalić szatnię?
– Wiem, że nie wszystkim pasowały tak duże zmiany w Klubie, jakie dokonały się na przełomie czerwca i lipca. Zawsze jest to zakończenie pewnego etapu, zmiana pewnych nawyków, przyzwyczajeń. Na samym początku swojej pracy w Garbarni chciałem wszystko zrozumieć. Moje doświadczenie piłkarskie też mi to podpowiadało. Jako piłkarz mógłbym zachowywać się podobnie. Musimy iść na kompromisy wewnątrz Garbarni, bo nie walczymy ze sobą, a co weekend na boisku z przeciwnikiem. Wszyscy razem.
– Generalnie uważam, że obraliśmy dobrą drogę, tylko teraz jest kwestia naszej wielkiej dalszej pracy, podtrzymania tego. Druga runda będzie trudniejsza, bo jest mniej meczów, różnice są nieduże. Jeszcze raz podkreślam, lukę musimy znaleźć jako Garbarnia, bo naprawdę przy tym co dzieje się w piłce nożnej mamy szansę.
Czy w przerwie zimowej pojawią się jakieś nowe twarze w drużynie, które wzmocnią Garbarnię?
– W czwartkowym sparingu testowani byli m. in. Szymon Jeziorski i Bartosz Szcząber. Nie ukrywam, że nie wstydzę się wziąć zawodnika z niższej ligi. Na ten kierunek patrzę, ale na pewno chciałbym, aby dwóch zawodników w tej przerwie wzmocniło kadrę drużyny. Myślę, że ktoś nowy się pojawi.