Pierwsza drużyna
Bolesne doświadczenie raz jeszcze
Jesienią Garbarnia wygrała w Katowicach, ale dziś doszło do odwrócenia ról. Jeszcze do pauzy trafił do siatki Lisowski, a tuż przed końcowym gwizdkiem przybił pieczęć rezerwowy Puchacz. Garbarnia jak wiadomo pożegnała się z I ligą, Katowice walczą o zachowanie statusu. Jeśli ta sztuka uda się, oddech ulgi w „Gieksie” będzie głęboki. Taki scenariusz jest prawdopodobny, ale wcale nie pewny. Pewne jest natomiast, niezależnie od epilogu, że z wielkomocarstwowych planów wyszły nici.
To jednak w końcu nie nasz problem… Ich, bo użyć trzeba liczby mnogiej, uzbierało się w trakcie całego sezonu bez liku. Wystarczająco, aby z I ligą rozstawać się w nastrojach co najmniej smutnych. I by niemal po każdym bolesnym doświadczeniu konstatować, że te schody były po prostu za wysokie. Również w meczach, które niekoniecznie trzeba było przegrać. Ale się przegrywało. Ot, „drobiazg”, definiujący różnice jakości.
„Gieksa” z jednobramkową zaliczką schodziła na przerwę, co oddawało stan rzeczy. W siatkę zawieszoną nad poprzeczką groźnie uderzał z wolnego Błąd. W prawy słupek bramki huknął Lisowski. Właśnie on wpisał się na listę, gdy po dalekim strzale zaskoczyła Cabaja rykoszetowa zmiana kierunku piłki.
Czy to oznacza, że akcje szły tylko w jednym kierunku? Nie. W bardzo dogodnym położeniu znalazł się blisko bramki Włodyka, ale w ostatniej chwili jego strzał został zablokowany. Z kolei po dośrodkowaniu Kostrubały krótko przed pauzą piłka trafiła w poprzeczkę. Tak czy inaczej, więcej groźnych akcji niewątpliwie przeprowadzili goście.
Ten układ mógłby się w drugiej połowie zmienić, gdyby przy próbie wyprowadzania kontrakcji podanie Wójcika do Ogara nie okazało się za silne. Pod przeciwną bramką trzeba było bić na alarm, kiedy Śpiączka otrzymał prostopadłą piłkę od Poczobuta, szukał szczęścia w tzw. długim rogu, ale z precyzją było na bakier.
Inna scena rozegrała się wkrótce, gdy w finalnym stadium bardzo interesującej akcji Ogar starał się z bliska pokonać Barana. Górą był jednak bramkarz Katowic. Niebawem „Garbarze” ruszyli z kontrą, przewagi liczebnej nie udało się zachować, zaś aktywnemu Kiebzakowi po długim biegu zapewne zabrakło sił na oddanie strzału jak się patrzy.
Już w przedłużonym czasie gry kropkę nad „i” postawił Puchacz. Na Radzie Bezpieczeństwa ONZ niewątpliwie padłby komunikat, że odbyło się to bez głosu sprzeciwu, bo Puchaczowi istotnie nikt nie przeszkadzał w przygotowywaniu gruntu pod zadanie ostatecznego uderzenia.
To tylko i wyłącznie stwierdzenie faktu z minuty 90+3. Wcześniej „Gieksie” wcale nie było łatwo.
JERZY CIERPIATKA
Garbarnia Kraków – GKS Katowice 0:2 (0:1)
Bramki: 39′ Lisowski, 90′ Puchacz
Żółte kartki: Włodyka, Kalemba, Wójcik – Poczobut.
Sędzia: Konrad Gąsiorowski (Biała Podlaska)
Widzów: 411
Garbarnia: Cabaj – Kiebzak, Kalemba, Szywacz, Górecki – Włodyka, Kosturbała (80′ Słoma), Masiuda, Wójcik (87′ Lech) – Ogar (87′ Piszczek), Nowak
GKS Katowice: Baran – Lisowski, Jędrych, Remisz, Wawrzyniak – Tabiś (58′ Puchacz), Poczobut, Łyszczarz, Błąd – Anon (82′ Habusta), Śpiączka (64′ Woźniak)
Fot. G. Wajda