Pierwsza drużyna

„Wywrotka” z „przewrotki”

,

Od minorowego tonu relacji, w ogóle nastroju, nie da się czasem uciec. Tak jest dzisiaj, gdy przychodzi odnotować kolejną porażkę „Brązowych”. Nie nastąpił przełom, nie było gry na dobrym poziomie. Mówiąc wprost: było słabo. Górę wzięły negatywy, to powszechne odczucie trybun, które niekiedy bywają szczególnie podatne na subiektywizm. Gdy idzie dobrze, ale i gdy idzie źle. Dzisiaj było spokojnie. Dawało się odczuć coś w rodzaju powszechnej kapitulacji, z którą pogodzić się trzeba, choć piłka wciąż w grze, a do wywieszania białej flagi nikt się nie kwapi. Zresztą słusznie, bo styl pożegnań, o ile być muszą, zawsze powinien być ważny.

Jastrzębie mogłoby stanowić pozornie łatwego rywala, ale tylko na papierze. W sytuacji, gdyby ktoś beznamiętnie, li tylko na podstawie trzech kolejnych zwycięstw „Garbarni (2:1 i 3:1 w II lidze, znów 2:1 jesienią ubiegłego roku), dopisał do tej serii czwarty sukces. Naiwność takiego rozumowania aż kłuła w oczy każdego, kto pamiętał okoliczności obu meczów w Jastrzębiu. Gospodarze dominowali, ale Garbarnia umiała być aż do bólu skuteczna. No i ustawiona blisko szczęścia, które akurat w obu przypadkach bardziej uśmiechało się do niej, niż chciało odwracać plecami.

Ponadto, w całokształcie bieżącej sprawy, to akurat Jastrzębie prezentowało się znacznie solidniej w pierwszoligowych bojach. Zresztą, ta solidność okazała się również dziś atutem może nie o kluczowym znaczeniu, ale na pewno bardzo ważnym. Z drugiej strony mieliśmy fragmentaryczność zdarzeń ciekawych, jednak dominowała szarość. Osobiście nie przepadam za tą barwą.

Nie da się powiedzieć, że zabrakło możliwości, aby Drazik musiał sięgać po piłkę do siatki. Jeszcze w pierwszym kwadransie groźnie szarżował Słoma i oddał przyziemny strzał, po rykoszetowej zmianie kierunku piłka przeszła tuż obok słupka, o co Drazikowi pozostawało tylko się modlić.

Zdecydowanie najlepszą okazję miała Garbarnia zaraz po wznowieniu meczu. W 47. minucie w posiadanie piłki wszedł rozpędzony Kiebzak minął bramkarza i wydawało się, że gol paść musi. Kiebzak chciał posłać futbolówkę do bramki, ale nie spełnił podstawowego warunku. Bo do tej bramki trzeba jeszcze trafić.

Było jeszcze kilka strzałów obronionych przez Drazika, interesująca współpraca na linii Kiebzak – Słoma i sytuacja z 55. minuty, gdy nie sfinalizowano jak należy układu „dwa na jeden”. Z prawej strony pognał Kiebzak, w środku nadbiegał Ogar, lecz jedyną korzyścią z tej akcji był tylko korner, i to bez finalnego oddania strzału na bramkę. Korner znaczył w tej sytuacji tyle co nic.

Jastrzębie nie grało żadnych cudów, za to konsekwentnie czekało na szansę. Najpierw zażegnał niebezpieczeństwo Cabaj, który wygrał pojedynek z Adamkiem. Zaś krótko przed pauzą, po dośrodkowaniu Gancarczyka z wolnego, tuż nad celem „główkował” Szymura.

Już po zmianie stron zażegnał niebezpieczeństwo wybiegiem daleko poza „16” Cabaj, jego interwencja była na absolutnej granicy ryzyka. Najważniejsze, że była to interwencja skuteczna. Później dał Cabajowi zatrudnienie ładnym uderzeniem Mróz, obrona też była przedniej klasy. Aż wreszcie zaszarżował lewą flanką Skórecki, a Farid Ali popisał się „przewrotką” na wagę zwycięstwa Jastrzębia.

A raczej „przewrotką”, która spowodowała kolejną „wywrotkę” Garbarni, bo z naszej perspektywy przecież to jest najistotniejsze…

JERZY CIERPIATKA

Garbarnia Kraków – GKS 1962 Jastrzębie 0:1 (0:0)
Bramki: 77′ Ali
Żółte kartki: Masiuda, Garzeł – Kulawiak, Tront
Widzów: 347
Sędzia: Konrad Kiełczewski (Białystok)

Garbarnia Kraków: Cabaj – Pyciak, Garzeł, Kalemba, Szywacz – Włodyka, Masiuda, Kiebzak (85′ Firlej), Serafin (70′ Wójcik), Słoma – Ogar

GKS Jastrzębie: Drazik – Kulawiak, Jaroszek, Szymura, Gojny – Jadach (72′ Skórecki), Spychała, Tront, Mróz, Gancarczyk (60′ Ali) – Adamek (83′ Wróbel).

I drużyna

II drużyna

Drużyny młodzieżowe