Pierwsza drużyna
Spieprzony weekend
Nie należy zbyt wcześnie opuszczać trybun. Przekonało się o tym co najmniej kilka osób, które oglądanie dzisiejszego meczu Garbarni z Wartą zakończyły jakby przedwcześnie. Wychodzili ze stadionu przy stanie 0:1. Powrót w domowe pielesze był podróżą w kompletnie inną rzeczywistość. Ambitni „Garbarze” nie dość, że doprowadzili do remisu, to jeszcze zdołali zamienić go na zwycięstwo. Dubeltowym egzekutorem okazał się Jakub Wróbel, który najwyraźniej ma patent na rywali z Poznania. Trafił do siatki u progu nowego sezonu, teraz to skopiował. Z tym, że już przez podwójną kalkę.
„Warciarze” szybko znaleźli się w dyskomfortowej sytuacji, nie wiedząc do kogo trzeba wnosić pretensje: arbitra, jego liniowej asystentki czy samego Pana Boga. W 11. minucie Jasiński popisał się soczystym strzałem, piłka odbiła się od poprzeczki, gra była kontynuowana. Problem, i to zasadniczy w tym, że padł gol, którego prawidłowości nikt nie powinien zakwestionować. Futbolówka bowiem po zetknięciu się z murawą przekroczyła linię bramkową. Całym obwodem, aby nie było żadnych wątpliwości…
Warta sięgnęła po swoje dopiero krótko przed pauzą. Była centra Janickiego z kornera, zgranie piłki głową przez Cierpkę i z bliska strzał Szymusika w słupek. Ale ułamek sekundy później nastąpiła dobitka, już całkowicie skuteczna. Stało to w jawnej opozycji do postawy „Garbarzy” we własnym przedpolu. Postawy na tyle pasywnej, aby rywal niepokojąco łatwo z tego skorzystał.
Najgroźniejsza sytuacja stworzona w pierwszej połowie przez gospodarzy polegała na zaskakującym wykonaniu przez Serafina rzutu wolnego. Z pozoru wyglądało to na wysokie dośrodkowanie, ale gdyby nie czujność Lisa między słupkami futbolówka wpadłaby do siatki. Zwracało uwagę, że w podstawowym składzie „Brązowych” figurowali wyłącznie ci, którzy od dawna są w klubie. Zbieg okoliczności, może i tych wymuszonych? Nie sądzę.
Z jedną zmianą w centrum pola (Lech za Masiudę) Garbarnia rozpoczęła drugą połowę. Wiązało się to z przejściem do konkretów. Pierwszy, zresztą bardzo szybko, zrobił to Krykun, który z kilku metrów trafił w słupek. Z poznańskiej perspektywy nie da się ukryć, że teraz uratowali to, co stracili wcześniej.
Mniej więcej po godzinie gry Serafin uruchomił podaniem Kiebzaka, ten z kąta oddał niezły, ale niecelny strzał. Ocenie gry Serafina towarzyszyły ambiwalentne odczucia, choć przeważały pozytywy. Irytowało zepsucie dwóch kornerów, jednego po drugim. Wzbudzała respekt umiejętność prostopadłych podań. A to, jak powszechnie wiadomo, jeden z najbardziej reglamentowanych towarów w klubowym sklepie przy Rydlówce.
Krykun pomknął lewą flanką, lecz Szymusik był szybszy. Przewidział manewr przerzucenia piłki na prawą nogę, zażegnał niebezpieczeństwo i został przy tym sfaulowany.
W 84. minucie pojawił się na boisku Wróbel, co bez wątpienia stanowiło punkt zwrotny. Za chwilę, po asyście Wójcika, Ogar uderzył z bliskiej odległości w poprzeczkę. Ale Wójcik nie ustawał w dręczeniu przeciwnika. Teraz oddał mierzoną centrę, wprost na głowę Wróbla. Lis tylko spojrzał w jego lewy róg bramki, już z piłką do towarzystwa.
Powtórka z Poznania, gdzie Garbarnia powinna wygrać, ale ostatecznie tylko zremisowała 1:1? Nic z tych rzeczy, Wróbel postawił temu zdecydowane veto. Tym razem to Pietras wykonał pensum ciężkiej pracy, a resztę dopowiedział bohater dnia. Wróbel nie miał łatwego zadania, był odwrócony plecami do bramki, a mimo to potrafił być królem polowania. Strzał był po ziemi, precyzyjny, z całą pewnością wart trzech punktów i podtrzymania nadziei.
Garbarnia okupiła zwycięstwo nad Wartą potem i krwawicą. To warunki konieczne, choć z pewnością nie wystarczające, aby po dopiero czwartej wygranej w sezonie przyszły następne. Poza grą absolutnie na „full”, jak dzisiaj, innej drogi nie ma.
Na koniec o tytule, zagadkowym i jednocześnie cokolwiek obscenicznym. Bo niestety sprawa jest parszywa. Dotyczy tych, którzy z pozycji rzekomo „zawsze wiernych” pryncypialnie kierują się zasadą, że im gorzej z RKS tym dla nich lepiej. Właśnie zawiązali kolejny w burzliwej historii klubu komitet ocalenia Garbarni i dzisiaj już prawie byli w domu, skoro utrzymywał się upragniony wynik 0:1.
Niestety… Trener – akurat nie stary, tylko ten nowy – bezczelnie ośmielił się wykonać świetną zmianę. Na dodatek, po jaką cholerę było rezerwowemu przewracać do góry nogami układ wręcz idealny dla wymarzonego rozwoju wydarzeń w najbliższych 29 dniach?
Naprawdę szczerze współczuję. Również nieobecnemu dziś emisariuszowi edyktu, jeszcze do wczoraj objętego klauzulą „ściśle tajne łamane przez poufne”…
JERZY CIERPIATKA
Fot. Paweł Zapiór
GALERIA:
➡️ https://bit.ly/PawełZapiórGARWAR
Garbarnia Kraków – Warta Poznań 2:1 (1:0)
Bramki: 88′, 90+1′ Wróbel – 44′ Szymusik
Garbarnia Kraków: Cabaj – Pietras, Garzeł, Kalemba, Górecki – Kiebzak (84. Wróbel), Wójcik, Masiuda (46.Lech), Serafin, Krykun – Ogar
Warta Poznań: Lis – Szymusik, Kieliba, Dejewski, Jasiński (90.+2. Piceluk) – Fadecki, Grobelny, Cierpka, Janicki, Fiedodewicz (83. Biegański) – Spławski (76. Marciniak)
Sędzia główny: Sylwester Rasmus
Żółte kartki: Krykun, Górecki, Pietras – Spławski