Pierwsza drużyna
B. Pietrzak: Zawsze w mojej głowie jest profesjonalne, zawodowe podejście
Witamy serdecznie w Garbarni. Przez te dwa dni dał się Pan poznać jako osoba pozytywnie nastawiona, uśmiechnięta. Jaki jest Pan na co dzień?
Skoro tak zostałem odebrany, to pewnie tak jest. Przynajmniej tak to odczuwam. Opinie o ludziach są bardzo różne, ze względu na różne sytuacje. Myślę, że nikomu nic złego w życiu nie zrobiłem.
Na co kładzie Pan największy nacisk, jeżeli chodzi o drużynę?
Przede wszystkim na profesjonalizm i zawodowe podejście do tego, co robię. Bo przecież jesteśmy w sporcie zawodowym. Połowa mojej kariery to długoletnia praca z dziećmi, juniorami, a druga część to piłka seniorską, na różnych poziomach. Gdziekolwiek jestem, zawsze w mojej głowie jest profesjonalne, zawodowe podejście. Nawet jeśli miejsca pracy nie spełniają tych wszystkich warunków, mimo wszystko chcę ze swojej strony dać maksimum.
Kibice z pewnością chcieliby poznać filozofię gry trenera. Czym będzie się charakteryzować zespół Bogusława Pietrzaka?
Zdecydowanie chcę grać do przodu, tworzyć grę, bawić się piłką, spełniać przy tej zabawie wymogi gry defensywnej na najwyższym poziomie. To mi da zwycięstwo. Taka jest moja filozofia: grajmy do przodu i uczmy się tego.
Przez ostatnie 10 lat związany był Pan z Ruchem Chorzów, najpierw jako trener, później jako koordynator ds. szkolenia młodzieży, a następnie jako menedżer klubu. Jak wyglądało to w praktyce i jakie wspomnienia ma Pan z pobytu w Chorzowie?
Pomimo, że Ruch Chorzów na samą końcówkę mojego okresu pracy jest w II lidze, są one tylko pozytywne. Przez pryzmat osiągnięć pierwszego zespołu, a na to składała się między innymi także moja praca. Było bliskie powiązanie z pierwszym zespołem, a tym co my wykonywaliśmy „od dołu”. Nie wydawaliśmy pieniędzy na transfery, natomiast parę osób zadebiutowało, nie skłamię jeżeli powiem, że uzbierałaby się jedenastka. Cieszyliśmy się, że młodzi zawodnicy trafiają do pierwszego zespołu, tym bardziej że Ruch w pewnym okresie osiągał bardzo korzystne wyniki, plasował się na podium. Szkoda tylko, że nie zdobyliśmy mistrzostwa Polski. Dostrzegano naszą pracę, byliśmy dowartościowani, ważną częścią układanki całego klubu.
W przeszłości miał Pan kontakt z Małopolską, prowadził rezerwy krakowskiej Wisły. Jakieś szczególne odczucia towarzyszą Panu z pobytu pod Wawelem? Czy miło jest wrócić do Krakowa?
Fantastyczne, bo było wówczas kilku bardzo młodych ludzi, którzy grali w ekstraklasie. Był to mój epizod, w wielkim stopniu nie dołożyłem się do ich rozwoju, ale wierzę głęboko, że im nie przeszkodziłem. Pracowało się bardzo fajnie, bo z młodymi i uzdolnionymi ludźmi praca jest łatwiejsza, a jak ci ludzie chcą pracować, są konsekwentni i cierpliwi, to mogą być tylko przyjemne wspomnienia. Sam pierwszy zespół i współpraca z trenerem Danem Petrescu to także była gratka. Można było obserwować, co się dzieje w polskiej piłce, porównywać co trener mówił do nas, jakie my wyrabialiśmy sobie opinię o nim, a później po latach przychodziła weryfikacja. To są duże doświadczenia.
Funkcja trenera, koordynatora akademii, skauta, czy menedżera. Która z nich jest najtrudniejsza?
Wszystkie są ciekawe. Najmilej zawsze wspominam trenerską. Pojawia się adrenalina, weryfikujemy się najrzadziej raz w tygodniu, to jest to, co napędza.
Nie męczył się trochę trener jako menedżer zasiadający za biurkiem?
Bardzo, ale też widzę i będę obserwować efekty mojej pracy w Chorzowie. Dziś czytałem, że Mateusz Bartolewski będzie miał artroskopię i nie zagra do końca sezonu. I to jest olbrzymi cios. Posiadam dużą wiedzę na jego temat, wiem dlaczego został sprowadzony do Ruchu, widziałem jak z zawodnika z poziomu trzecioligowego zrobił się bardzo mocny zawodnik drugiej ligi, z ogromnymi perspektywami. Raz – został dostrzeżony, dwa – sztab szkoleniowy doprowadził, że z tego zawodnika zrobiła się postać w zespole. Chłopak 20-letni, rzadka umiejętność gry lewą nogą. Na początku miał bardzo wysoko podniesioną poprzeczkę, bo to jest kreatywny lewy pomocnik, a tutaj wypełnia rolę lewego obrońcy i się uczy tej pozycji. Jak lewy obrońca zdobywa trzy bramki, to trzeba pojechać i go obejrzeć.
Ma Pan doświadczenie jako trener, ale także sporą wiedzę, jeżeli chodzi o szkolenie młodzieży, skauting, czy zarządzanie klubem. Czy wiedza, którą Pan nabył przez ten czas rozwinęła Pana jako trenera, jaki ma to wpływ na prowadzenie zespołu?
Każda rzecz, którą robimy rozwija, a w szczególności te nowe. Generalnie traktuję piłkę nożną jako jedność. Należę do tych szczęśliwców, którzy są przy piłce i mogę bezpośrednio to robić. Jestem trenerem pierwszego zespołu i mam dołożyć się do klubowej decyzji, czy dany zawodnik powinien trafić do zespołu, czy nie. Nigdy nie powinna to być jednostkowa decyzja. Inaczej się podejmuje taką decyzję, jak się opiniuje z pozycji szkoleniowca pierwszego zespołu, inaczej z pozycji dyrektora, a inaczej z pozycji menedżera klubu. Ale to jest właśnie doświadczenie. Każde doświadczenie cię buduje. Jestem najszczęśliwszy, bo to właśnie ja „obrabiam” później jako trener.
Jakie są Pana wrażenia, spostrzeżenia po wejściu do szatni i pierwszych dwóch treningach z drużyną?
Życzyłbym sobie, abym za dwa miesiące, za dziesięć miesięcy nie zmienił zdania. Wrażenia są bardzo pozytywne, skalą tego jestem zaskoczony. Oczywiście przyszedłem do klubu, do zespołu, w określonym miejscu w tabeli. Nie boję się tego wyzwania. Najbliższy mecz gramy ze spadkowiczem z Ekstraklasy, myśmy awansowali i jedziemy! Jestem już po dwóch treningach z zespołem i mam swoje pierwsze przemyślenia. Dużo rozmawialiśmy bezpośrednio z zawodnikami.
Jak będzie wyglądać sztab szkoleniowy, czy doszło do jakichś zmian?
Przyjechałem do pracy ze sztabem, który tutaj pracował. Skoro pod wodzą pierwszego trenera doprowadził do dwóch awansów – powiedziałem, że wchodzę tam. Jeśli będę miał robić jakieś zmiany to je zrobię, ale dopiero wtedy, jeśli przyjdzie na nie czas. Szanuję jednak każdą decyzję. Przegadaliśmy to z całym sztabem, ich decyzję szanuję i rozumiem. Natomiast to wygenerowało dla mnie 36. godzinną dobę. Na tę chwilę szab jest już zamknięty. Mateusz Sobota będzie drugim trenerem, a Rafał Skórski zostanie trenerem bramkarzy. Analizą oraz przygotowaniem motorycznym będziemy się zajmować w tym zespole ludzkim.
Przed Wami w 8 dni aż trzy mecze wysokiej rangi, z sąsiadami w tabeli. Można uznać, że każdy z nich jest „meczem o sześć punktów”. Będzie to dla trenera prawdziwy chrzest bojowy?
To, że te zespoły są bezpośrednio w naszym zasięgu OK. To, że możemy zwyczajowo powiedzieć, że każdy z tych meczów będzie o sześć punktów, to nie znaczy, że my wygrywając je utrzymamy się w pierwszej lidze. Utrzymamy się ostatnimi kolejkami na wiosnę. Presja związana z tymi meczami tylko generuje dodatkowe problemy. Ja ich nie mam. Nie zamierzam podnosić rangi tych meczów. Dla mnie większym problemem jest to, jak skutecznie przekazać to, co chcę osiągnąć w sposobie grania zawodnikom na treningu, jak tego nie skomplikować, jak to uprościć, a nie powiedzieć im „słuchajcie to jest mecz o sześć punktów”. Nie ma meczów o sześć punktów, nie ma meczów nieważnych, mniej ważnych. Każdy jest taki sam. Patrzę na to całościowo. W tabeli liczą się punkty, a czasami nawet bramki przesądzają o utrzymaniu. Uważam, że nie można grając pierwszego meczu powiedzieć „dobra mamy czas, mamy jeszcze trzydzieści trzy kolejki”. Czasami ten jeden punkt z początku może być ważący.
Ostatnie słowo należy do Pana.
Życzę kibicom żeby cieszyli się naszymi zwycięstwami. By nam się udało dostarczyć im takich wrażeń, aby byli w dobrych nastrojach. Tak będzie, a jak nie to ja się będę tutaj tłumaczyć.
Michał Jeleń
Rafał Stary