Klub

Karta historii: 1964. O tym co się na stadionie Wawelu działo

,

Rok 1973 dla Garbarni był rokiem, który wyznaczył nową epokę historyczną. Nie muszę dodawać, że wszyscy, którzy jakkolwiek wspierali wtedy klub, woleliby aby tak nie było. Wyburzenie Parku Sportowego przy ulicy Barskiej spowodowało przecież, ogromne zamieszanie w dziejach Brązowych. Zamieszanie, które niemal doprowadziło do katastrofy egzystencjalnej. Jednak przewrotnie, chciałbym przypomnieć, że w tymże roku 1973, zespół piłkarski odniósł wspaniały sukces. Chodzi oczywiście o powrót na zaplecze Ekstraklasy. Tylko na jeden sezon, ale jednak. Tak to właśnie potwierdza się opinia o tym, że historia to bardzo kapryśna pani.

Po tym jak Garbarze stali się klubem bezdomnym, trzeba było szybko i sprawnie znaleźć miejsce do rozgrywania spotkań ligowych. Wiadomo, że na następne długie lata miejscem tym stał się stadion Korony Kraków. Jednak jak pewnie część szanownych Czytelników pamięta, kilka meczów Brązowi w roli gospodarza zagrali na stadionie Wawelu. Dziś zajmę się nie tyle opisem historycznym tego ważnego dla Brązowych miejsca, ale przypomnę jeden z meczów który tam rozegrali, będący dużym tryumfem Garbarni. Zwłaszcza dziś tego rodzaju sytuacje, ku pokrzepieniu serc, trzeba wspominać.

Obiekt, którym wyżej wspominałem został oddany do użytku w 1951 roku. Właśnie na nim stała duża, piękna drewniana trybuna jeszcze niedawno będąca jedyną taką w Krakowie. Wspomnienia działaczy Wawelu mówią, że na specjalne polecenie generała Kieniewicza, dowódcy Okręgu Wojskowego nr V w Krakowie, została wzniesiona w ekspresowym tempie, czyli w trzy tygodnie. Czerwoni generałowie jak widać posiadali czasami dużą siłę sprawczą… Niestety ten ostatni tego rodzaju zabytek sportowy w stolicy Małopolski został w latach 2020 i 2021 zburzony.

Skupmy się jednak na roku 1964. Konkretnie na 11 października. Wtedy właśnie o godzinie 15 rozpoczął się mecz między Cracovią i Garbarnią. Dlaczego drużyna Pasów występowała na Wawelu jako teoretyczny gospodarz? Było to pokłosiem spalenia stadionu przy ulicy Kałuży przez nie wykrytych do dziś sprawców. Aż przez trzy lata po tym wydarzeniu Cracovia zmuszona była do występów na obcych obiektach. Jednym z nich był stadion Wawelu Kraków.

We wspomnianym roku 1964 sytuacja sportowa wyglądała tak, że trzy mistrzowskie kluby z Krakowa występowały na drugim polskim poziomie rozgrywkowym. Garbarnia była wtedy solidnym drugoligowcem, ba cały czas myślącym o powrocie do Ekstraklasy. Cracovia budowała drużynę, która w sezonie 1965/66 miała awansować do niej. Zainteresowanie derbami było niesamowite. Na trybunach przy ulicy Podchorążych miało zasiąść około 15 tysięcy kibiców spragnionych wspaniałego widowiska. Dziennikarz Gazety Krakowskiej w zapowiedzi spotkania przyznawał zdecydowanie większe szanse na zwycięstwo Pasom. Argumentowało to stałym wzrostem formy zespołu i świetną dyspozycją ówczesnego asa Cracovii Janusza Kowalika. Garbarze byli w tym tekście opisani jako „słabiutko” grająca drużyna…

Boisko jednak, jak to często bywa, zweryfikowało opinię dziennikarza w brutalny sposób. Co prawda w 11 minucie spotkania bramkę zdobyła drużyna Pasów, a konkretnie Krzysztof Hausner (tak to jeden z przedstawicieli sportowego klanu związanego z Podgórzem). Jednak później strzelali już tylko Brązowi. Dokładne pilnowanie Kowalika przez Kwiatkowskiego spowodowało całkowity paraliż w ofensywnych poczynaniach Cracovii. Pięć minut po straceniu bramki pięknym uderzeniem w samo okienko z rzutu wolnego popisał się Andrzej Karpiel. W 34 minucie piłkarz Pasów Jan Antczak popełnił błąd, a wykorzystał go sam Robert Gadocha i Garbarnia prowadziła 2:1. W końcówce drugiej połowy (88 i 89 minuta) dwie bramki dokładają jeszcze raz Gadocha i Jerzy Odsterczyl. Było to efektem chaosu w drużynie gospodarzy, który panował podczas trwania drugiej odsłony meczu. 4:1 dla Garbarni. Tego nie spodziewał się prawie nikt. Kibice Cracovii widząc mizerię gry swojego zespołu mieli ostentacyjnie opuszczać stadion Wawelu, jeszcze przed zakończeniem spotkania. Tak. To był fantastyczny tryumf Garbarni. Jednak czy miał on jakieś przełożenie na cały sezon? Niechaj drodzy ​ Czytelnicy ocenią sami. W końcowej tabeli sezonu 1964/65 Brązowi zajęli dziewiątą pozycję, a Cracovia piątą…

Z meczem tym wiąże się kilka smaczków. Jednym z nich są bzdury, które w przypadku Garbarni bardzo często popełnia Wikipedia. W tej sytuacji dotyczy to postaci Roberta Gadochy, który według tego portalu nigdy nie grał w seniorskiej drużynie Brązowych. Jak widać nie tylko grał, ale też strzelał gole… Ot, następna sprawa do weryfikacji…

Norbert Tkacz „Niezwykłe Opowieści Sportowe”

I drużyna

II drużyna

Drużyny młodzieżowe