Klub
Karta historii: Brązowi kibice. Przedwojnie.
Każdy, kto chociaż raz był na domowym meczu Garbarni dobrze wie, że pozytywna atmosfera panująca przy Rydlówce jest ewenementem w skali całego kraju. A jak wyglądał klimat trybun przed wojną? Zapraszamy do lektury tekstu Norberta Tkacza w naszym historycznym cyklu
Kibicowanie w Krakowie swojemu ulubionemu zespołowi piłkarskiemu to nie jest sprawa prosta. Antagonizmy między klubami powodują liczne konflikty nierzadko kończące sytuacjami tragicznymi. W związku z latami różnego rodzaju przykrych wydarzeń manifestacja swoich sympatii sportowych jest dość ryzykowna. Istnieje jednak w naszym mieście społeczność, tak różna od obrazu tej fatalnej wojny domowej, tak jak różni się od siebie słoneczny dzień od burzliwego wieczora. Społecznością tą, są kibice Garbarni, którzy nie dość, że przetrwali z klubem jego burzliwe dzieje to jeszcze wypracowali sobie swój własny charakter, co czyni ich lubianymi przez wszystkie strony krakowskiego konfliktu futbolowego.
Nie potrafię ze względu na małą ilość źródeł oszacować jak popularna w momencie swoich narodzin była Lauda (czyli Garbarnia). Mogę przypuszczać na podstawie wspomnień i pewnych wskazówek historycznych, że zainteresowanie działaniami nielicznej na początku grupy pracowników Zakładów Garbarskich było niewielkie i ograniczało się do ich miejsca pracy. Era kiedy identyfikacja Ludwinowa z drużyną Brązowych była wręcz nierozerwalna miała dopiero nadejść. Zapoczątkowało nią oficjalne wejście do klubu Zakładów Garbarskich, a wraz z nim zmiana nazwy zespołu (1924). Oczywiście, wcześniejsze działania już szykowały grunt, już oswajały ludwinowską i podgórską społeczność ze świadomością, że coś wielkiego po tej stronie Wisły się rodzi. Jednak dopiero budowa Parku Sportowego z krytą trybuną spowodowała, że Kraków zaczął dzielić na trzy większe części swoje sympatie sportowe , a ta Brązowa była ich istotnym elementem. Ciekawą pamiątką po Laudzie we wspomnieniach osób żyjących jeszcze w latach sześćdziesiątych było to, że okoliczne boiska piłkarskie (np. szkolne) nazywano Laudami…
Naturalnie zwłaszcza w latach dwudziestych i trzydziestych nawet kluby mniejsze, bez jakiś ogromnych sukcesów futbolowych posiadały duże grupy sympatyzujących z nimi kibiców. Świadczą o tym relacje w ówczesnych gazetach mówiące o takim czy innym zachowaniu publiki opowiadającej się za Koroną, Krowodrzą czy Olszą. Jednak tylko Garbarnia dochowała się na długie lata, licznej, wielotysięcznej rzeszy kochających ją kibiców.
Spójrzmy zatem na liczby w okresie przedwojennym. Podam więc frekwencję na stadionie Garbarni podczas przykładowych spotkań ligowych. 20 kwietnia 1930 roku Brązowi mierzyli się z Wisłą Kraków, szacuje się, że obecnych na meczu było 3 tysiące kibiców (3:1 wygrała Wisła). Dla porównania przytoczę statystykę z 21 września 1930 roku z pojedynku z Cracovią (3:2 dla Cracovii). Tym razem na trybunach zasiadło 5 tysięcy kibiców. Z klubami niekrakowskimi o dziwo było podobnie. Oczywiście zdarzały się mecze kiedy stawiało się na Barskiej po 10 tysięcy kibiców. Jednak międzywojenna średnia, z tych lepszych sezonów w Ekstraklasie i z tych nieco słabszych wynosi, jak się wydaje między cztery, a pięć tysięcy. Jak na okres o którym piszę to naprawdę bardzo przyzwoita liczba.
W okresie wojennym Garbarnia grała w Okupacyjnych Mistrzostwach Krakowa, lecz z powodów oczywistych traktowanie liczby kibiców statystycznie nie ma najmniejszego sensu. Jednak ciekawostką niech będzie mecz z 16 października 1943 roku, rozegrany między Brązowymi, a Groblami. Na stadionie przy ulicy Barskiej stawiło się prawdopodobnie między siedem, a dziesięć tysięcy kibiców. Była to liczba niesamowita biorąc pod uwagę okupacyjne okoliczności. Garbarnia wygrała, zajęła w turnieju trzecie miejsce, a Groble spadły.
Trzeba sobie zdać sprawę, że historia powojenna to z jednej strony rekordy frekwencji, zaś z drugiej likwidacja stadionu przy ulicy Barskiej i postępująca marginalizacja kibiców Garbarni. Zaznaczam, że naturalnym środowiskiem Garbarzy był Ludwinów i Podgórze. Stąd właśnie wywodziła się przygniatająca ilość ludzi zapełniająca stadion. Kiedy więc praktycznie zlikwidowano pierwszą z wymienionych dzielnic i wyburzono Park Sportowy spowodowało to załamanie się tradycji garbarskiej. Nie dość tego. Zniknęła również charakterystyczna kultura ludowa podmiejskiego Ludwinowa, tak pięknie opisywana w przedwojennym wodewilu Lola z Ludwinowa. Jest to jednak temat dłuższy, któremu poświęcę któryś z przyszłych tekstów. Oczywiście to co teraz drodzy Czytelnicy przeczytaliście jest promilem tego co powinno się na ten temat napisać i tylko lekko zarysowuje problem. Problem, który powinien każdemu kibicowi Garbarni w obecnych czasach dać świadomość dawnej potęgi i budzić nadzieje na świetlaną przyszłość.
Norbert Tkacz „Niezwykłe Opowieści Sportowe”