Klub

#RetroMecz: Jak Bronisław Jakóbik Ernesta Wilimowskiego powstrzymał

,

26 marca 1939 roku przy ulicy Barskiej w Krakowie wydarzył się cud. Co prawda to nie święci Pańscy na niebiańskich rydwanach zstępowali z nieba, ani przyroda nie stawała na głowie serwując nad Ludwinowem jakiejś trąby powietrznej. Nie przybyli także na ziemię kosmici z odległych galaktyk. Mimo to, każdy z ze zgromadzonych na stadionie Garbarni kibiców miał świadomość, że był świadkiem cudu. Sportowego cudu.

To była pierwsza kolejka, a właściwie pierwszy mecz piłkarskiego sezonu 1939. Dziś rok ten kojarzy nam się jednoznacznie. Nikomu nie przychodzą do głowy sprawy związane ze sportem, czy kulturą. Wojna i tylko wojna. To właśnie oznacza rok 1939. Jednak w marcu mało kto miał świadomość tego co rozpęta się za kilka miesięcy. Pamiętajmy o tym wspominając wydarzenia z 26 marca.

Ruch Chorzów tamtych lat to był prawdziwy walec rozjeżdżający rywali w Polsce na dowolnej grubości placuszki. W latach 1933-1938 zdobywał, aż pięć razy mistrzostwo kraju. W jego szeregach grały takie futbolowe tuzy jak Peterek, Wodarz, Giemza czy Tatuś. W swojej własnej, niebiańskiej klasie grał fantastyczny Ernest Wilimowski. W roku 1939 był już dwukrotnym królem strzelców ligi (1934,1936), bohaterem spotkania na mistrzostwach świata z Brazylią (1938) i autorem niezliczonych rekordów bramkowych. Zresztą gwoli dokumentnej jasności. W rzeczonym 1939 wcale nie zwalniał tempa. 21 maja w Chorzowie sypnął 10 bramek w jednym meczu ligowym zespołowi Union-Touring Łódź. Bez dwóch różnych zdań, to był szatan piłkarski w ludzkiej skórze. Sami zatem rozumiecie, że Garbarze mogli trząść portkami ze strachu. Ale czy to zrobili? Jak się okazało, w sercach grała im zupełnie inna melodia…

Cztery tysiące ludzi na trybunach. Realizowana transmisja radiowa (jej fragmenty zachowały się do dzisiaj). Nastrój podniecenia, przecież gospodarze wrócili właśnie do Ligi. I szczerze napisawszy palili się do tego pierwszego w nowym sezonie spotkania tak okrutnie, że nawet Ruch nie był w stanie dać odporu garbarskim apetytom. W pierwszych 30 minutach został schrupany jak kurczak z rożna dodam, że razem z kośćmi. W 16 minucie Józef Pazurek (brat Karola), egzekwuje rzut wolny po zagraniu ręką jednego z obrońców Ruchu i potężną bombą pokonuje Tatusia. Szok i niedowierzanie. Jeden zero dla Garbarni. 30 minuta i tłum przy ulicy Barskiej po raz drugi eksploduje z radości. Szalone tempo narzucone przez gospodarzy nie słabnie. Drużyna jest jak stado rozpędzonych koni biłgorajskich które, z rozwianymi grzywami wydają się nie do zatrzymania. We wspomnianej 30 minucie Nowak podaje do Wróbla, a ten pakuje piłkę do bramki Ruchu. 2:0! I nic to, że niezawodny Edmund Giemsa daje pod koniec pierwszej połowy nadzieję Ślązakom. W drugiej wynik się nie zmienia i Brązowi sensacyjnie wygrywają. Nawet genialny Wilimowski w tym dniu nie mógł przeskoczyć drużyny z Ludwinowa. Dwa razy wychodził sam na sam z bramkarzem Bronisławem Jakóbikiem i nic… Zwycięstwo krakowian stało się faktem.

Ech… Gdyby jeszcze dalsza część sezonu była tak fantastyczna. Oczywiście chodzi tu o Garbarnię, bo Ruch wrócił do siebie po tej przegranej bardzo szybko. W momencie przerwania rozgrywek zajmował pozycję lidera z przewagą dwóch punktów nad Wisłą Kraków i Pogonią Lwów. Ernest Wilimowski nie zaprzątał sobie głowy przegranymi sytuacjami z Jakóbikiem i z 26 bramkami prowadził w klasyfikacji strzelców. Brązowi zaś, po tak pięknym początku spuścili trochę z tonu i w ostatnim przed wojną zestawieniu ligowym zajmowali 10 pozycję…

26.03.1939 Garbarnia – Ruch Chorzów: 2:1 (2:1)

Garbarnia: Jakóbik – Piątek, Stankusz, Soldan, Wilczkiewicz, Lesiak, Skóra, Wróbel, Nowak, Pazurek, Polus

Ruch: Tatuś – Giemza, Czempisz, Mikunda, Skrzypiec, Cisa, Kruk, Slota, Peterek, Wilimowski, Wodarz

Norbert Tkacz „Niezwykłe Opowieści Sportowe”

I drużyna

II drużyna

Drużyny młodzieżowe