Klub
Karta historii: Dwa przypadki Karola Pazurka
Karol Pazurek to jeden z najlepszych zawodników w historii naszego Klubu. Reprezentant Polski, występował w Garbarni przez dziewięć lat (1929 – 1938), podczas których rozegrał ponad 180 meczów, zdobywając w nich 88 bramek. Ponadto zdobył z „Dumą Ludwinowa” Mistrzostwo Polski w 1931 roku. Dziś w ramach środy z historią zapraszamy do przeczytania o dwóch meczach, w których Karol Pazurek pokazał swój piłkarski kunszt.
9 września 1934 roku. Warszawa. Stadion Wojska Polskiego. Mecz Polska – Niemcy. Towarzyski, ale dla widowni to zdecydowanie coś więcej. Trybuny pękają w szwach. Głowa przy głowie, ramię przy ramieniu. Morze kibiców wypełnia szczelnie miejsca przeznaczone do oglądania widowiska piłkarskiego. Gazety ogłaszają wszem i wobec, że jeszcze żadna impreza sportowa w Polsce nie wzbudziła takiego zainteresowania jak ten mecz. Pociągi z Polski i Niemiec suną do Warszawy wypełnione spragnionymi wrażeń kibicami. Zawodnicy wbiegają na boisko. W Polskim napadzie obok Ernesta Wilimowskiego jest Karol Pazurek. Doświadczony, ograny na międzynarodowym poziomie. Gra w reprezentacji od 1927 roku. Stoi wyprężony na środku boiska razem ze swoją drużyną. W niebo lecą dźwięki hymnów. Najpierw „Horst Wessel Lied”. Niemcy jak w na komendę wznoszą ręce w nazistowskim pozdrowieniu. Tłum gości zza zachodniej granicy podchwytuje pieśń. Później „Mazurek Dąbrowskiego” śpiewa cały stadion. Wrażenie jest niesamowite.
Wreszcie gwizdek. Początek nerwowy, walka o to kto opanuje środek pola. Kiedy Niemcy przeważają Kotlarczyk pięknie wykłada piłkę Pazurkowi. Wydaje się, że będzie strzelał, nie jest daleko od bramki Buchloha. Ale traci piłkę, za wolno, za spokojnie… 15 minuta, kotłuje się w polskim polu karnym, pusta bramka i Ernst Lehner, bez litości strzela dla Niemiec. Ależ Polaków to podrażniło, ależ plama na honorze. Jak w amoku rzucają się na przeciwników. 28 minuta, Wodarz podaje do młodziutkiego Wilimowskiego, ten rąbie na bramkę niemiecką. Piłka odbija się od słupka, trafia w bramkarza i gol! Remis. Teraz obydwie drużyny szarpią przeciwnika jak pies nogawkę listonosza. Raz po jednej stronie akcja, raz po drugiej. Po przerwie Polska siada Niemcom na karku. Dwaj Garbarze Pazurek i Riesner lutują bomby na bramkę rywali. Nagle Ciszewski, płasko, niezbyt mocno wykłada piłkę Pazurkowi. Ten mierzy i soczyście, tak, że piłka ścina końcówki źdźbeł trawy, lokuje ją przy prawym słupku. Buchloh leży, wyciągnięty jak guma arabska, ale to nic nie daje. 2:1 dla Polski! Pazurek skacze w niebo z radości. To jego druga bramka w reprezentacji. Czekał na nią od swojego debiutu z Rumunią w 1927 roku. Blisko siedem lat. Wtedy grał jeszcze w Pogoni Katowice. Teraz ma tytuł Mistrza Polski z Garbarnią, który wywalczył z drużyną w roku 1931. Jeszcze tego nie wie, ale ostatni mecz w barwach biało czerwonych też rozegra z Rumunią i też strzeli bramkę. Czwartą w swoich 16 występach reprezentacyjnych. Mecz w Warszawie Polacy jednak przegrywają 2:5, po katastrofalnej końcówce spotkania.
18 października 1931 roku. Warszawa, stadion Polonii. Pogoda nie rozpieszcza. Zimny, przenikający nawet ciepłe jesionki kibiców wiatr hula po boisku. Naprzeciw siebie stoją drużyny Garbarni i Polonii. Krakowianie są liderem tabeli, zostało ledwie kilka meczów do końca rozgrywek. Nie mogą sobie pozwolić nawet na drobny błąd, nie mogą stracić żadnego punktu, jeśli chcą zdobyć mistrzostwo. Oddech Wisły piłkarze z krakowskiego Ludwinowa cały czas czują na swoich plecach. As napadu Garbarni Karol Pazurek jest na boisku. Razem z Batorem, Smoczkiem, Konkiewiczem i innymi mają jasny cel. Pokonać Polonię. Tylko to się liczy. Od początku gra jest bardzo energiczna. Nikt się nie oszczędza. Najpierw bramkę strzela Smoczek dla Garbarni, a później wyrównuje Wróbel. Do przerwy remis. Remis, który żadnej z drużyn nie zadowala. Dlatego od początku drugiej połowy nikt nie zwalnia tempa. Polonia przeważa, ma coraz więcej sytuacji brakowych i w końcu Malik wyprowadza Polonię na prowadzenie. Wtedy coś się w Pazurku przełamuje, zaczyna szaleć na boisku. Nie ma pardonu. Brat nie ma litości dla brata. Ścierają się ze sobą Karol i Józef. Odsuwają gdzieś swoje wspomnienia z Katowic, gdzie jako zasmarkane bajtle razem ze swoim trzecim bratem Jerzym, musieli uznawać w grze szmacianką wyższość najstarszego Karola. Teraz przecież Karol jest Garbarzem, a Józef Polonistą. Trzeci z braci, Jerzy, gra w Pogoni Katowice, a później będzie reprezentował Wisłę Kraków. Teraz jednak nie czas na sentymenty rodzinne, Garbarnia musi mecz wygrać. Smoczek prostopadle podaje do Pazurka, a ten nie oglądając się na minę brata wyrównuje stan rywalizacji. Polonia opada z sił, ciężko już się biega gospodarzom. Garbarnia czuje to – atakuje. Pazurek jest trzymany, wije się, chce się wyrwać z zapaśniczego uchwytu przeciwnika. Jest silny jak tur, posyła więc bombę na bramkę Korniejewskiego i gol! Garbarnia wygrywa 3:2. Ależ on jest formie. Jak on łatwo zdobywa bramki, przecież 6 dni wcześniej zdobył 3 na boisku Cracovii.
Nic nie jest w stanie zatrzymać Pazurka i Garbarni. Do końca sezonu nie oddają 1 miejsca w tabeli. Mistrz jest na Ludwinowie! Karol Pazurek gra w Garbarni do roku 1938 i zdobywa dla klubu 88 bramek. Rok przed wybuchem wojny zostaje zawodnikiem Polonii Warszawa.
Norbert Tkacz „Niezwykłe Opowieści Sportowe”