Klub

#RetroMecz: Garbarnia – Górnik Zabrze | 1966 r.

,

W chwilach niewątpliwie bardzo trudnych, zmuszających wielu do obowiązkowego pozostawania w domach, proponujemy garść wspomnień niezapomnianych meczów „Garbarzy”. Nie trzymamy się chronologicznego porządku, nie stosujemy do wszystkich wydarzeń jednej miary. Wybór jest bardzo subiektywny, dający okazję do odbycia romantycznej podróży w czasie, względnie – dla młodszych pokoleń – mający na celu uruchomienie wyobraźni jak to wyglądał ten futbol retro… Na pierwszy ogień idzie mecz, o którym rozprawia się od przeszło półwiecza. Zwłaszcza, gdy zejdą się przy stole autorzy tamtej sensacji na wielką skalę…

Ludwinów oszalał z radości!

Gdy los skojarzył w pucharową parę Garbarnię i Górnika Zabrze, wskazanie żelaznego faworyta wydawało się sprawą dziecinnie prostą. Zabrzanie, od niedawna prowadzeni przez Gezę Kalocsaya, nie mieli wówczas konkurencji na krajowych arenach. Cztery razy z rzędu (a wkrótce po raz piąty) sięgali po tytuł mistrzów kraju. Grali skutecznie i efektownie, po prostu pięknie. Jak tej potężnej ekipie oprą się „Garbarze”. Czy w ogóle będzie ich stać na nawiązanie wyrównanej walki?

Węgier Geza Kalocsay, z wykształcenia prawnik, podczas MŚ 1954 był asystentem legendarnego Gustava Sebesa. Ówczesną potęgę Górnika wyznaczała ponadto postać wszechwładnego prezesa, Eryka Wyry. Krótko przed wizytą na Ludwinowie Górnik awansował do drugiej rundy Pucharu Europejskich Mistrzów Klubowych, dzięki zwycięstwu w dodatkowym meczu w Budapeszcie, gdzie wygrali 3:1 z Vorwärtsem Berlin. Na pucharowej drodze zabrzan stał następny przeciwnik, CSKA Sofia. Jak miała się oprzeć Garbarnia atakom absolutnego suwerena w rodzimym futbolu? Czy to w ogóle było możliwe? Mogło… Ale o tym nieco później.

Choć przeciwko Garbarni nie zagrali bramkarz Hubert Kostka i napastnik Jerzy Musiałek, Kalocsay i tak miał do dyspozycji mnóstwo wyśmienitych zawodników, wielokrotnych reprezentantów Polski. Byli to  Jan Gomola (między słupkami konkurował z innym reprezentantem, Kostką), stoper Stanisław Oślizło, pomocnicy Erwin Wilczek, Jan Kowalski i Zygfryd Szołtysik a także doborowy tercet napastników, tworzony przez Włodzimierza Lubańskiego, Ernesta Pohla (wtedy jednak, u schyłku kariery, zazwyczaj operującego w środkowej linii) oraz Romana Lentnera.

Skład był potężny, Garbarni zresztą też, tyle tylko, iż na drugoligowe standardy. Górnik, jako się rzekło bezkonkurencyjny w lidze, miał do odrobienia pewną „zaległość”. W rozegranym kilka miesięcy wcześniej finale Pucharu Polski przegrał po dogrywce 1:2 z warszawską Legią. Zabrzanom marzyło się pomścić tamto niepowodzenie, Garbarnia była  w edycji 1966/67 pierwszą przeszkodą napotkaną na drodze. Sama zaś przeszła pomyślnie pierwszą rundę, o wyjazdowym zwycięstwie nad Włókniarzem Pabianice przesądziły gole strzelone przez Macieja Gigonia (wedle innej wersji: Jerzego Jasiówkę). Teraz czekało podopiecznych legendy Ludwinowa, Mieczysława Nowaka, ogromne wyzwanie.

Każdy chciał je widzieć na własne oczy. Tłum na stadionie przy ul. Barskiej był nieprawdopodobny. W myślach modlono się, aby nie urwał się balkon jednego z domów stojących tuż za bramką od strony boiskowego zegara. Tak był przeciążony od ludzkiej ciżby… Frekwencję stadionową szacowano na 20 tysięcy widzów…

Po kornerze spryciarz Pohl, zapewne niezgodnie z przepisami, „zastawił Andrzeja Kierdaja, Lubański łatwo dokonał reszty. Bramkarz Garbarni niewątpliwie miał na sumieniu utratę drugiego gola, kiedy po wypuszczeniu piłki przez Kierdaja Lentner skwapliwie skorzystał z prezentu.

Ale wcześniej, krótko przed pauzą, padło wyrównanie. Po wykonaniu przez tercet Czesław Paciorek – Andrzej Kucharczyk – Jerzy Odsterczyl doprawdy kunsztownej roboty dopełnił formalności niezawodny Jasiówka. Przy stanie 1:2 znów trzeba było odrabiać straty. Bardzo szybko uczynił to Maciej Gigoń. A niebawem o sensacji przesądziła intuicja Odsterczyla. „Suchy” przewidział, że Norbert Gwosdek wycofa piłkę do Gomoli, wszedł w jej posiadanie i trafił do siatki.

Sensacyjny wynik już nie uległ zmianie, zaś końcowy gwizdek arbitra Słomy przyjęto z euforią. Wielki sukces „Garbarzy”!, zresztą wyeksponowany nazajutrz na czołówkach gazet. „Sensacja w Krakowie. Garbarnia – Górnik 3-2 (1-1)”, „Puchar Polski bez mistrza Polski”, „Największy sukces Garbarni w tym 10-leciu! ”… Zaś w pomeczowym komentarzu na łamach krakowskiego „Tempa” można było przeczytać, iż „ludwinowska jedenastka udowodniła, że tkwią w jej szeregach olbrzymie możliwości, które niestety z różnych przyczyn nie zawsze są w pełni wykorzystywane. Były takie momenty gry, kiedy „Garbarze” nie tylko przewyższali swoich znakomitych rywali, ale wręcz ośmieszali bezradnych na ich poczynania górników”. Ta opinia nie należała do grzecznych, ale Garbarnia rozegrała niewątpliwie kapitalną partię.

Inną formę nobilitacji stanowiła lektura katowickiego „Sportu”. Na tytułowej stronie popularnej gazety znalazły się wielkich rozmiarów zdjęcia z dramatycznego meczu, w którym Lubański, Pohl i Szołtysik zostali usunięci w cień Jasiówki, Gigonia, Odsterczyla, Kucharczyka czy już 35-letniego seniora, Browarskiego… „Na pucharowych boiskach działy się już różne cuda – komentował zaskoczony „Sport”. Żeby jednak za jednym zamachem rozstało się z Pucharem już w pierwszym rzucie pół ekstraklasy, z mistrzem Polski na czele, tego kroniki rozgrywek nie notowały. Na czele zawiedzionych kroczy Górnik Zabrze. Przyjechał do Garbarni w składzie, w którym rozstrzygnął na swoją korzyść barażowy pojedynek o wejście do II rundy Pucharu Europy z Vorwärtsem, mistrzem NRD. Można więc było oczekiwać awansu mistrza Polski do 1/8 PP. Górnicy nie wykorzystali jednak kilku pozycji strzałowych. Znacznie lepiej pod bramką Gomoli spisywali się „Garbarze” i w rezultacie zabrzanie przegrali 2-3”.

Co było dalej? Już na wiosnę ’67 do siatki Motoru trafił w Lublinie Odsterczyl, co oznaczało awans do ćwierćfinałowej fazy PP. W Częstochowie o szybkie prowadzenie dla Garbarni pokusił się Gigoń, ale po pauzie wyrównał dla Rakowa Andrzej Drażyk i po dogrywce zarządzono konkurs „jedenastek”. Raków był niestety skuteczniejszy (4:2), choć rok wcześniej poniósł na Ludwinowie okrutną klęskę (0:6).

Niewątpliwie szkoda półfinału, nasz klub był go tak blisko…

GARBARNIA – GÓRNIK ZABRZE 3-2

GARBARNIA: Andrzej Kierdaj – Eugeniusz Prokopowicz, Andrzej Karpiel, Marek Konopka, Czesław Kwiatkowski – Jerzy Jasiówka, Andrzej Kucharczyk – Czesław Paciorek, Józef Browarski, Jerzy Odsterczyl, Maciej Gigoń.

GÓRNIK: Jan Gomola – Norbert Gwosdek, Stanisław Oślizło, Rainer Kuchta – Alfred Olek, Erwin Wilczek, Zygfryd Szołtysik, Jan Kowalski (24′ Piotr Strączek) – Włodzimierz Lubański, Ernest Pohl, Roman Lentner.

(JC)

I drużyna

II drużyna

Drużyny młodzieżowe