Pierwsza drużyna
Tego się nie da anulować…
Nie da się ukryć, nastroje są podłe. Garbarnia przegrała dziś ze Skrą Częstochowa 0-2 bardzo ważny mecz. Niby każde zawody są ważne. Te jednak, jak się wydaje, były ważne szczególnie. Zamiast wpędzenia rywali w potężne kłopoty sami mamy kłopot. Zresztą coraz większy, z punktowego dystansu ogarniając sprawę.
Przez pierwsze dwa kwadranse było standardowo. Garbarnia sprawnie operowała piłką, płynnie rozwijała akcje. Taki stan obowiązywał jakieś 20-25 metrów od bramki Kosa. Później zaczynały się stare problemy, polegające na stosowaniu jednostajnego tempa, braku strzałów z dystansu, nader rzadkim stwarzaniu zagrożenia na przedpolu gości. Przewaga pod względem posiadania piłki była olbrzymia. Co z tej przewagi konkretnego wynikało? Niewiele…
I tak jednak śmiało powinno być 1-0. W obrębie „16” jeden z defensorów Skry zagrał piłkę ręką, arbiter wskazał na „wapno”. Egzekutorem karnego był Kowalski, który zdecydował się na przyziemny wariant załatwienia jakże ważnej sprawy. Kos wyczuł intencje strzelca, piłka uderzyła w słupek i zamiast wpaść do siatki odbiła się gdzieś w bok. Szansa przepadła, zgubiono klucz do istoty sprawy. Aby głęboko schowaną za podwójną gardą Skrę zmusić do prowadzenia bardziej otwartej gry. Ale już przy stanie dla niej niekorzystnym.
Jeszcze Kołbon oddał ładny strzał obroniony przez Kosa i rychło zabrzmiał gwizdek na przerwę. W trakcie kuluarowych rozmów pobrzmiewał tu i ówdzie postulat zwiększenia presji przez Garbarnię, co miało stanowić warunek konieczny do zagarnięcia kompletu punktów. Zamiast tego szybko pogorszył się stan meczu. Brusiło zagrał wzdłuż bramki, zamykający akcję Andrzejczak po rykoszecie trafił do celu. Temat presji odżył. Co gorsza, nieco później ze zdwojoną mocą. Bo pod własną bramką zapomniano o obligu polegającym na bezwarunkowym ekspediowaniu piłki ze strefy zagrożenia. Efekt? Holik podał do Brusiły, ten dopełnił formalności.
Mogło być jeszcze gorzej. Sfaulowany w polu karnym Napora przystąpił do egzekwowania „11”. Gdyby trafił do siatki, doszedłby Garbarni kolejny aspekt koszmaru. Gorszy bilans bezpośrednich spotkań, w Częstochowie krakowianie wygrali 3-1. Napora jednak wykonał karnego okropnie, kopnął piłkę wysoko nad poprzeczką. Pomyślałem sobie, że po sześciu dekadach historia w jakimś sensie zatoczyła koło. W ludwinowskim boju Garbarni ze Skrą o II ligę bramkarz gości Konenc nie skapitulował po żadnym z dwóch rzutów karnych egzekwowanych przez „Garbarzy”.
W końcu uratowali wtedy remis, a powrót do drugiej klasy rozgrywkowej wkrótce i tak fetowano. Po zwycięstwie akurat w Częstochowie… (Inni przeciwnicy grupowi byli zlokalizowani w Lublinie i Siemianowicach). Dzisiaj choćby remisu nie uratowano, bo i akcji ratunkowych nie podejmowano z nadzwyczajną energią. Co powinno dziać się obowiązkowo, kiedy biją na alarm… Kiedy jedno zdarzenie może spowodować możliwość wyjścia z opresji… Ale walka musi toczyć się permanentnie w polu karnym wroga. Przy stałym ostrzeliwaniu go. Przy nieustannej presji, o której już wspomniałem. Niestety, w kategoriach towaru jak najbardziej deficytowego…
Co jeszcze dodać? Mecz przegrany, więc chciałoby się wynik anulować. Hm, nie to miejsce, nie to forum…
(JC)
Garbarnia Kraków – Skra Częstochowa 0:2 (0:0)
Bramki: 51′ Andrzejczak, 71′ Brusiło
Sędzia: Damian Gawęcki (Kielce)
Żółte kartki: Szewczyk,Marszalik, Masiuda – Niedojad, Pavlas
Garbarnia: Frątczak – Kowalski, Kujawa (58′ Wyjadłowski), Masiuda, Jurkowski, Marszalik – Duda, Szewczyk, Kołbon (72′ Serafin), Kuczak – Feliks (61′ Słoma)
Skra: Kos – Brusiło, Bondarenko, Holik, Obuchowski – Pavlas, Zalewski, Olejnik, Andrzejczak, Niedbała (90+4′ Wolny) – Niedojad (67′ Napora)
Fot. WajdaFoto