Pierwsza drużyna

Motyw z Żeromskiego

,

Takich „bliźniaczek” nikt nie chce na Rydlówce. W ciągu ledwie tygodnia urodziły się na naszym stadionie dwie porażki w identycznych rozmiarach 1-3: wcześniej z GKS Katowice, teraz ze Stalą Stalowa Wola. Jeśli dodać do tego nieudany antrakt w postaci pucharowej porażki z Bytovią (1-2) wniosek jest oczywisty. Trzeba jak najszybciej zapomnieć o tym tygodniu niepowodzeń.

Odrabianie strat przy stanie 0-2 jest trudne. Jakby zupełnie innym torem nakazuje niekiedy sięgnąć na półkę z lekturami szkolnymi. I przypomnieć sobie, że Stefan Żeromski napisał kiedyś „Syzyfowe prace”… To skojarzenie jakoś ciśnie mi się pod komputer w chwili, gdy przychodzi skomentować okoliczności nieudanej konfrontacji ze „Stalówką”.

Dawno temu i jeszcze na Koronie, Garbarnia za sprawą Wieśka Dybczaka, złapała kontakt bramkowy z Resovią. Zrobiło się obiecujące „1-2”, tyle że za chwilę deficyt znów wrócił do dwóch bramek różnicy i tak się to skończyło… Podobnie było dzisiaj, niestety…

Wygląda na to, że na Rydlówce oglądaliśmy zupełnie inną Stal niż w początkowej fazie sezonu. Wtedy było pasmo nieszczęść, ale oznaki, wręcz dowody wychodzenia z głębokiego kryzysu, są ewidentne. Rywalem była bardzo dobrze zorganizowana drużyna, która w każdej chwili szukała sposobności do zadania ciosu. I zadała go już w 20. minucie, po swoją drogą mocno kontrowersyjnym sfaulowaniu Zjawińskiego przez Masiudę. Do piłki podszedł Sobotka i kapitalnie wypalił w górny róg. Mniej więcej tak, jak w środę zrobił to Jurkowski w starciu z Bytovią. Nie było co zbierać…

Garbarnia od stanu 0-1 zaczęła grać konkretniej. Hasło ładnym strzałem z dystansu rzucił Mruk, Kalinowski był na posterunku. Innymi słowy popisał się paradą w stylu Zygmunta Kalinowskiego (kto zacz? – warto zajrzeć do leksykonów). Niebawem znów Kalinowski uratował bardzo groźną sytuację, a jeszcze później to samo uczynił defensor Witasik, blokując piłce drogę do siatki po soczystym uderzeniu Kowalskiego. Były jeszcze próby podjęte przez Kołbona czy Marszalika, stan meczu utrzymywał się bez zmian.

Ale na przerwę schodzili piłkarze Stali z podwojoną zaliczką. Wprawdzie Kozioł najpierw nie dał się zaskoczyć chytremu manewrowi ze strony Sobotki, jednak chwilę później i po krótko rozegranym rzucie rożnym wepchnął piłkę do siatki Ciepiela. Całkiem nie o to nam chodziło…

Za to Stali chodziło zaraz po zmianie stron o odskoczenie na jeszcze spokojniejszy dystans. I pewnikiem zrobiłby się, gdyby po centrze nader aktywnego na lewej flance Dadoka i wręcz idealnej centrze Zjawiński z kilku metrów głową ukoronował tę piękną akcję. Nie było 0-3, zatem po chwili mieliśmy 1-2… Postarał się oto „główką” z najbliższej odległości Szewczyk. Kilka minut później byłby on autorem cudownego powrotu Garbarni, gdyby po dośrodkowaniu Marszalika zmienił głową lot piłki.

Stal jednak miała w swoich szeregach Dadoka. Ten nienagannym dryblingiem minął w 70. minucie Dudę, sprawę bezapelacyjnie zamknął nadbiegający Waszkiewicz. Gdyby w końcowych minutach nie Mruk, ból byłby jeszcze większy.

Trzeba zapomnieć, to pewne. Trzeba się podnieść, to nakaz chwili. Wrzesień na szczęście nie będzie trwać wiecznie.

(JC)

Garbarnia Kraków – Stal Stalowa Wola 1:3 (0:2)
Bramki: 56′ Szewczyk – 20′ Sobotka 45′ Ciepiela 70′ Waszkiewicz
Żółte kartki: Masiuda- Witasik, Ciepiela
Sędzia: Bielawski (Katowice)
Widzów: 357

Garbarnia: Kozioł – Mruk, Masiuda, Kuczak, Duda, Marszalik, Kołbon, Słoma (79′ Wyjadłowski), Szewczyk (84′ Włodyka), Kowalski, Feliks (46′ Surmiak)

Stal: Kalinowski – Waszkiewicz, Jarosz, Kiercz, Sobotka, Witasik, Ciepiela(75′ Mistrzyk), Stelmach, Pietras (68′ Jopek 5), Dadok (78′ Michalik), Zjawiński (71′ Fidziukiewicz)

Fot. WajdaFoto

I drużyna

II drużyna

Drużyny młodzieżowe